Kwatera Poległych Żołnierzy AK w Śliwnie

Kwatera poległych żołnierzy Armii Krajowej w gminie Choroszcz znajduje się na cmentarzu dawnej parafii Śliwno we wsi Izbiszcze. Znaleźć ją jest dość łatwo. Wystarczy wejść na cmentarz żelazną bramą i przejść główną aleję do końca. Po prawej stronie alei,w samym rogu cmentarnego ogrodzenia znajdziemy sześć jednakowych grobów. W jednym rzędzie wzdłuż muru cmentarnego pięć a w drugim rzędzie jeden.

Nagrobki są nowe,wyłożone czarnym kamieniem. Krzyże są również z tego samego materiału. Zostały one wykonane kilka lat temu przez Urząd Miasta i gminy w Choroszczy. Zabiegał o to Józef Waczyński i Jan Adamski, członkowie Towarzystwa Przyjaciół Choroszczy. Dobrze się stało że gmina tą pracę wykonała, dzięki czemu kwatera będzie istnieć nadal. Ubocznym efektem tych prac jest to, że kwatera zatraciła całkowicie pierwotny wygląd i klimat.

Pomysłodawcą i twórcą tej kwatery żołnierskiej był Edward Hodujko z Izbiszcz. Był on alumnem Wileńskiego Seminarium Duchownego, któremu wojna przerwała studia. Należał do Armii Krajowej, z jej polecenia zajmował się pochówkami poległych żołnierzy AK.

Pierwszym grobem w kwaterze był grób, który obecnie znajduje się jako jedyny w drugim rzędzie. Należy, jak głosi napis do nieznanego porucznika AK, poległego w lipcu 1942 roku. Zdarzenie miało miejsce podczas polowania na kaczki na które do Antoniego Krysiewicza z Kruszewa (mówiono na niego Anciuś) przyjechał właściciel browaru w Jeżewie o nazwisku Łuszczak, oraz trzy inne osoby.

Był to Niemiec w stopniu oficera, zmobilizowany do służby. Myśliwi przyjechali samochodem osobowym. Wraz z nimi półciężarówką przyjechali żołnierze z ochrony, uzbrojeni w broń maszynową. W kilka łódek pchanych przez przewodników wyruszyli na polowanie. Rozjechali się w różne strony. Łódź w której był Łuszczak, pies myśliwski i przewodnik Iwaszczuk Piotr popłynęła w stronę Śliwna rzeczką zwaną „kanałem”. Z tyłu płynęła ochrona. W pewnym momencie płynący natknęli się na dwóch uzbrojonych partyzantów odpoczywających na łące. Obok przycumowany był kajak. Po momencie zaskoczenia,obie strony otworzyły do siebie ogień.

Myśliwy wystrzelił do partyzantów z trzymanej w ręku dubeltówki,trafiając jednego z nich w twarz. Drugi ostrzeliwując się zniknął w szuwarach. Ochrona również otworzyła ogień. Niemcy pod wpływem ostrzału również wycofali się. W wyniku strzelaniny rannych zostało dwóch żołnierzy i pies myśliwski.

Powrócono do przystani łódek w Hajku. Na odgłos wystrzałów powrócili też inni myśliwi. Ochronie kazano popłynąć na miejsce potyczki. Znaleźli oni martwego partyzanta. Sołtysowi z Kruszewa kazano zabrać zabitego i pochować na cmentarzu. Zabity miał zmasakrowaną twarz. W tym pochówku oprócz Hodujki brał udział Józef Sokół z Bieli i Antoni Iwaszczuk z Kruszewa. Przewoźnikami łódek byli Konstanty Zagórski, Antoni Krysiewicz, Józef Krysiewicz z Kruszewa, oraz inni. Wydarzenie to miało miejsce w lipcu.

W pierwszym rządzie od lewej strony, pochowano Szczepana Trypuza ps.”Lin”z Kruszewa. Został on zraniony podczas obławy na partyzantów 3 października 1946 roku. Tego dnia w kilku wsiach aresztowano kilkanaście osób. W dniu tym przebywał wraz ze swym szwagrem Eugeniuszem Sokołem w domu Aleksandra Ciereszki w Kruszewie, gdy zupełnie przypadkowo do domu wszedł funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa aby zapytać o drogę do Izbiszcz. Poznał Szczepana Trypuza jako zbiega ze służby w Milicji Obywatelskiej.

Trypuz rzucił się do wyjścia, przewracając funkcjonariusza UB. Niestety na podwórzu byli inni, którzy do biegnącego przez ogrody, otworzyli ogień z automatów. Jeden z pocisków trafił go w plecy skutkiem czego padł na polu po przebiegnięciu około kilometra. Na drugi dzień rano, znalazł rannego Trypuza idący do lasu Edward Poliński. Zawiadomił rodzinę. Brat Szczepana – Tadeusz Trypuz wraz z Antonim Iwaszczukiem nieprzytomnego akowca zanieśli na łódkę i ruszyli w stronę Radul, aby szukać rannemu pomocy. Niestety ranny Szczepan Trypuz z upływu krwi zmarł na łódce. Zawrócili zatem z powrotem do wsi. Nie mogli go zanieść do domu, gdyż trwała obława na uciekiniera. We wsi pełno było wojska, trwały rewizje. Zostawili więc go w łodzi, ukrywając łódź w rzecznych szuwarach. Został pochowany przez rodzinę i kolegów z AK nocą w rodzinnym grobie. W czasie tych wydarzeń nie było w domu Edwarda Hodujki. Po kilku dniach, gdy powrócił, zdecydował że wszyscy zabici partyzanci będą leżeć razem. Odkopano go i pochowano w miejscu gdzie do dziś spoczywa.

Następny grób należy do porucznika AK Kazimierza Kłoskowskiego, żył lat 28, poległ 6 lutego 1943.Tu mamy ewidentny błąd w dacie śmierci żołnierza. Winno być-5 lipiec 1943 rok. Oryginalne tabliczki były już mało czytelne, stąd możliwe błędy. W tym dniu z Radul przewoźnik o nazwisku Wasilewski przewiózł przez Narew dwóch partyzantów. Jednym z nich był właśnie ppor. rezerwy Kazimierz Kłoskowski ps. „Dąb”z placówki AK Kowaleszczyzna. W odległości około dwustu metrów jeden od drugiego ruszyli przez pola w stronę Śliwna. Gdy pierwszy z nich przechodził drogę zwaną „Chamaniewską” nadjechała od strony Choroszczy bryczka z żandarmami. Gdy Kłoskowski zaczął uciekać, żandarmi otworzyli ogień. Wskutek tego, zabito go na polu w dojrzewającym życie.

Na polecenie Niemców pochowano go na cmentarzu w Izbiszczach. Po kilku dniach na prośbę rodziny został przez miejscowych akowców wykopany i dostarczony na łódkę w Kruszewie. Pochowano go ponownie nocą, na cmentarzu w Kobylinie. W Izbiszczach pozostała symboliczna mogiła, upamiętniająca śmierć tego żołnierza AK na naszym terenie.

Kolejną symboliczną mogiłą jest grób Józefa Sokoła z Izbiszcz. Jego brat Antoni i ojciec Wincenty byli członkami podziemia. W ich w gospodarstwie ukrywało się wielu ważnych akowców. Józef Sokół to młody dwudziestoletni żołnierza AK , wcześniej członek Drużyny Strzeleckiej przy Szkole Powszechnej w Kruszewie, utworzonej i dowodzonej przez Józefa Świrniaka. Aresztowany na wiosnę 1944 roku trafił do obozu w Stutthofie, zginał tam 13 lipca 1944 roku. Po wojnie Edward Hodujko pojechał tam i przywiózł z tego obozu prochy. Część słoika z prochami rozsypał na grób a część zakopał w mogile. Józef Sokół ps.”Słoma”był przyjacielem Hodujki, zarazem jego podkomendnym.

Kolejny grób należy do Antoniego Bołtruczyka ps. „Kruk”, miał 33 lat. Był przedwojennym kapralem. Pochodził z pobliskich Klepacz. Poszukiwany przez UB ukrywał się w Izbiszczach, Śliwnie i Pańkach. 30 maja 1946 roku w Pańkach i okolicy miała miejsce obława na partyzantów. Bołtryczuk tego dnia przebywał na grądzie w pobliżu wsi Pańki zwanym Sosnowcem. Niestety i tu dotarli łodziami funkcjonariusze UB. Podczas walki i ucieczki „Kruk” wpadł do głębokiej wody i utonął, gdyż nie umiał pływać. Gdy ubecy zakończyli obławę i odjechali, partyzanci odnaleźli kolegę. Został pochowany nocą na cmentarzu, później rodzina zabrała go i spoczywa do dzisiaj na cmentarzu w Niewodnicy.

Ostatnim grobem w w pierwszym rzędzie, i ostatnim partyzanckim pochówkiem, jest grób nieznanego żołnierza Armii Krajowej. Na dzień dzisiejszy nie potrafię nic o nim powiedzieć. Mam nadzieję że to się zmieni.

Po wojnie Edward Hodujko nie wrócił do seminarium. Został nauczycielem religii w szkole w Kruszewie a potem i równolegle w Izbiszczach. Wraz z dziećmi głównie z Izbiszcz otoczył kwaterę staranną opieką. Każdy z sześciu grobów ogrodzono niskim brzozowym płotkiem. Na każdym z nich ustawiono brzozowy krzyż z tabliczką. Tabliczki były z blachy ocynkowanej,ścięte skośnie od dołu i góry. Krawędzie wywinięto nadając tabliczce kształt zwoju pergaminu. Tabliczki wypisane były białą farbą bardzo starannie. Na każdej z nich był wiersz i napis kto w grobie spoczywa. Ten wiersz obecnie jest zamieszczony na jednej tablicy, zamocowanej na murze cmentarnym. Posadzono na grobach kwiaty. Była to najładniejsza kwatera na cmentarzu.

Uzupełnieniem kwatery był grób Nieznanego Żołnierza. Edward Hodujko zbudował go na końcu głównej alei,na wysokości dzisiejszej kaplicy. Grób był okrągły o średnicy około dwóch metrów w kształcie stożka. Stożek zwieńczał krzyż brzozowy, z tablicą jak na grobach. Do grobu tego Hodujko Edward wysypał prochy z drugiego, przywiezionego ze Stutthofu słoja. Ogrodzony był również niskim brzozowym płotkiem. Tak było dopóki Edward Hodujko mieszkał w Izbiszczach. Zagrożony aresztowaniem przez UB,wyjechał do Wrocławia. W konspiracji pełnił również funkcję plutonowego i zaopatrywał spalonych partyzantów w lewe dokumenty. Z upływem czasu po kilkunastu latach kwatera zarosła zielem, ogrodzenia i krzyże zgniły. Grób Nieznanego Żołnierza rozdeptano. Dopiero interwencja Urzędu Gminy ocaliła kwaterę. Ocalała również pamięć o tych którzy walczyli z okupantem niemieckim i sowieckim o wolną i suwerenną Polskę. Niektórzy z nich stracili w tej walce życie.

Grzegorz Krysiewicz.

Ten wpis opublikowano w kategoriach: Aktualności. Dodaj do zakładek ten link.

Komentowanie wyłączono.