REPRESJE ROSYJSKIE WOBEC LUDNOŚCI CHOROSZCZY I OKOLIC W LATACH
1863 -1865
Miejscową konspiracją antyrosyjską i przygotowaniami do powstania kierował Ksawery Markowski, herbu Szeliga, s. Bernarda, urodzony w 1813 r. Pochodził ze Zgierza. W Choroszczy pojawił się razem z Ch. A. Moesem. W Uroczysku Dzikie zakupił od Honoraty de Mauny 100 hektarowy majątek, jednakże zawodowo zawsze był związany z przemysłem. Przed aresztowaniem w 1863 r. był zatrudniony w fabryce we wsi Białostoczek. Dwór Markowskiego był zbudowany tuż nad rzeką Supraśl. Dzisiaj nie istnieje, natomiast działka pozostaje w dalszym ciągu w rękach jego potomków. Żona Ksawerego miała na imię Maria i wywodziła się z rodziny prawosławnej. Markowscy w 1863 roku posiadali 7 dzieci, czworo z nich było wychowywanych w obrządku katolickim: Ksawery (23 lata), Aleksander (15 lat), Teofil (8 lat) i córka Marianna (12 lat). Informacje te zaczerpnąłem ze „Spisu parafialnego z lat 1863 – 67” parafii w Choroszczy (w zasobach Archiwum Archidiecezji Białostockiej). Charakterystyczne, że po 1863 roku ojciec i najstarszy syn zostali wykreśleni z ewidencji co może wskazywać, że Ksawery Markowski junior również zginął w Powstaniu Styczniowym.
Lokalny badacz, nie żyjący już Jakub Antoniuk[1] utrzymuje, iż Markowski współpracował z inż. Bronisławem Szwarce, który mieszkał w Białymstoku z racji zatrudnienia przy budowie linii kolejowej Warszawa – Petersburg. W nawiązaniu kontaktu pośredniczyli Ignacy Mystkowski (również budowniczy wspomnianej linii) oraz Jan Rzędzian (mieszkaniec wsi Rzędziany). Po wybuchu powstania[2]Ksawery Markowski z bratem Janem oraz kilkunastoma mieszkańcami Jaworówki prawdopodobnie wziął udział 24.01.1863 r. w ataku na Tykocin. W mieście broniło się pół sotni 36 pułku i rota piechoty. Szturm nie powiódł się. Dzień później oddział powstańczy uderzył na Mężenin. Jak się okazało bezskutecznie. W walce poległ (w przekazach mowa, że zginął na bagnach między Mężeninem a Wizną) Jan Markowski (brat Ksawerego – ojca). Oprócz niego śmierć poniósł wymieniony wcześniej Jan Rzędzian[3] – sołtys wsi Rzędziany. Miał wówczas 40 lat. Osierocił kilkoro dzieci. Czynnie uczestniczył w przygotowaniach do powstania. Zajmował się głównie skupowaniem broni, ołowiu i prochu od carskich żołnierzy stacjonujących w Białymstoku. Znany był wśród okolicznej ludności jako wielki orędownik sprawy polskiej. Pod Mężeninem należał do oddziału dowodzonego przez Władysława Wilkoszewskiego ps. „Wirion”.
Według Jakuba Antoniuka[4] – w drugiej połowie marca Markowski wraz ze swoimi ludźmi przyłączył się do partii płk Konstantego Ramotowskiego „Wawra”, który odbywał przemarsz z okolic Ostrołęki do powiatu augustowskiego. Szlak prowadził od Korzenistego poprzez Przytuły, Mscichy i Klimaszewicę do Białaszewa. Stąd po odparciu Rosjan powstańcy 31.03. cofnęli się do Osowca, a następnie na lewy brzeg Biebrzy do wsi Downary. Dwa dni później pod Mikicinem oddział Markowskiego starł się z kozakami. Wykorzystując zaskoczenie Polacy zdobyli bęben wojskowy (taraban). Później dodatkowo zaatakowani z boku przez kozaków musieli się cofnąć i stracili kontakt z zasadniczymi siłami „Wawra”. Bęben ze względu na rozmiary pozostawili u proboszcza w Kalinówce Kościelnej – ks. prałata Mateusza Babeckiego (obecnie w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Białymstoku). Grupa Markowskiego jeszcze w kwietniu poprzez Puszczę Knyszyńską powróciła w rejon Dzikich i Jaworówki. Planowano prowadzenie na tym terenie dywersji wobec Rosjan. Ksawery Markowski zgodnie z dyspozycjami Rządu Narodowego zaczął blokować dostawy żywności do Białegostoku i Choroszczy. Problemy z aprowizacją stały się uciążliwe dla stacjonujących w Białymstoku wojsk. Z kolei w Choroszczy odbijało się to na niemieckich pracownikach fabryki Moesa.
Nie jest znana data kiedy w dworze u Markowskiego pojawiło się dwóch żołnierzy rosyjskich (jeden rzekomo w randze oficera). Twierdzili, że ich zadaniem jest kupno kapusty na potrzeby macierzystej jednostki. Jakub Antoniuk sytuuje to wydarzenie w drugiej połowie kwietnia 1863 r. Markowski podjął gościnnie obu żołnierzy. Twierdził, że owszem ma zapas kapusty na zbyciu. Powstało jednak u niego podejrzenie, że w istocie Rosjanom zależy na zwiadowczym rozpoznaniu. Markowski wysłał do leżącej za rzeką Supraśl Jaworówki gońca z prośbą o przybycie posiłków. Posłańcem był nie wymieniony z nazwiska tracz. Z chwilą pojawienia się wsparcia z Jaworówki żołnierze zostali powieszeni. Wcześniej doszło do walki, ponieważ służąca musiała zmywać krew. Celowo nie zrobiła tego dokładnie i kiedy pojawił się oddział rosyjski poszukujący zaginionych zadenuncjowała Ksawerego Markowskiego. Pokazała ślady zaschniętej krwi. Chciała w ten sposób zemścić się na Markowskim za surowe traktowanie. Jak łatwo przewidzieć Markowski został aresztowany i oskarżony o udział w powieszeniu 2 żołnierzy. Pod tym samym zarzutem aresztowano także Wincentego Oświecińskiego[5], wiek 35 lat, włościanina urodzonego we wsi Ruda, strażnika akcyzy w Dzikich, a później w Pogorzałkach. Oskarżono go ponadto o powieszenie leśnika Justynowicza oraz 9 innych osób. Podczas śledztwa Oświeciński przyznał się do udziału w powieszeniu Justynowicza. Odrzucał zarzut powieszenia 9 osób. Przy żołnierzach jego zeznania były sprzeczne.
W ramach tej samej sprawy o. s. 415/343 r.63 aresztowano jeszcze:
– Jana Rogowskiego[6], wiek 33 lata, mieszkańca Żółtek, pochodzenia szlacheckiego. Zarzucano mu powieszenie kilku osób sprzyjających Rosjanom oraz otwarte rozszerzenie powstania;
– Dominika Tolińskiego[7], lat 32, włościanina ze wsi Żółtki. Oskarżono go o powieszenie leśnika Justynowicza oraz czynny udział w powstaniu.
Termin rozprawy sądowej nie jest znany. Z uwagi na obowiązujący stan wojenny sprawcy podlegali orzecznictwu sądów wojskowych. Wobec wskazanych 4 osób zapadły wyroki śmierci. Markowski miał być rozstrzelany, pozostali mieli zginąć na szubienicy. W stosunku do Tolińskiego gubernator grodzieński Iwan Skworcow (wcześniej szef żandarmerii w Kownie) wyraził opinię : „zamiast kary przez powieszenie rozstrzelać w Grodnie”. Generał-gubernator Murawiow konfirmował wyroki. Egzekucja Tolińskiego odbyła się 23.10.1863 r. w Grodnie. Markowski, Rogowski i Oświeciński zginęli 26.10. w Choroszczy. Tak o tym pisał „Dziennik Poznański” w nr 257 z 10.11. „Wilno 5.11. Wedle Kuryera Wileńskiego powieszono 26 p. m. o godz. 11 z rana w miasteczku Choroszczy powiatu Białostockiego szlachcica Jana Rogowskiego i strażnika odkupu akcyznego z włościan Wincentego Oświcińskiego; o tym samym czasie rozstrzelano oskarżonego wraz z pierwszymi o udział w powstaniu Ksawerego Markowskiego”. Miejscem egzekucji był najprawdopodobniej rynek. Są też wersje wskazujące południową ścianę klasztoru podominikańskiego lub łąkę nad Horodnianką. Smutny obrzęd musiała oglądać okoliczna ludność. Rosjanom zależało na zademonstrowaniu własnej siły. Kara miała także mieć aspekt odstraszający.
Do rozpracowania niepokornej części społeczeństwa polskiego Rosjanie posługiwali się agenturą i donosicielstwem. Wówczas o osobach idących na współpracę z zaborcą mówiono szpiedzy. Przypadki skrajne, gdy denuncjowanie patriotów przybierało formy wręcz otwarte, spotykały się z kontrreakcją. Tego typu osobnicy byli z reguły likwidowani przez powstańczą żandarmerię narodową.
Do śledzenia Ksawerego Markowskiego i mieszkańców szlacheckiej osady Jaworówka, jak wiele na to wskazuje, wykorzystywali Rosjanie rodzinę karczmarzy Senderackich. W końcu lat 40-tych XIX wieku w Dobrzyniewie Dużym (wtedy Starym) osiedlił się Jacenty Senderacki, który posiadał 4 synów i 2 córki. W 1863 r. w zachodniej części Jaworówki założyli karczmę dwaj synowie Jacentego Senderackiego: 37 letni Karol (z rodziną) i 23 letni Jan. Tłumaczyli sąsiadom, że stąd łatwiej im szmuglować przez Narew do Królestwa Polskiego tańszą rosyjską wódkę. W istocie zaś chodziło o inwigilację tamtejszej szlachty. „Gazeta Białostocka” w numerze 6 z 9(22).02.1914 r. zamieściła artykuł „Parę wspomnień z podlaskich piasków”. Czytamy w nim „ W samych początkach powstania 63-go roku wstąpiło do partii trzech braci Senderackich włóczęgów i obieżyświatów w nadziei, że będą mogli grabić. Gdy ta nadzieja zawiodła porzucili partię i zaczęli się trudnić denuncjacjami, terroryzując ludność do tego stopnia, że bano się ich więcej niż władz rządowych. Nakładali wprost haracz na okolicznych mieszkańców, a gdy kto się nie opłacił – denuncjowali. Denuncjacje te, co prawda, okazywały się w przeważnej ilości wypadków nieprawdziwymi, lecz zanim to się wyjaśniło, oskarżony bywał więziony i miał strachu oraz kłopotów nie mało. Nikczemni ci ludzie osiedli w szlacheckim zaścianku Jaworówce, parafii Dobrzyniewskiej…”. Autor podpisał się jako Podlasiak. Wiarygodności podanych informacji dowodzi to, że Walery Przyborowski powołuje się na niniejszy artykuł w przypisach „Dziejów 1863 roku”.
Karol i Jan Senderaccy zostali przez powstańców powieszeni. Trzeci z braci (prawdopodobnie chodzi o Antoniego, który wówczas miał 18 lat) ocalał, ponieważ akurat nie było go w domu. Ciała zdrajców zostały utopione na tzw. bagnach szelągowskich k. Tykocina.
Według ustnej relacji[8] denuncjacja była też powodem schwytania w Choroszczy w maju 1863 r. grupy 18 powstańców z 31 osobowej partii. Część z nich zdołała się uratować ucieczką. Niestety, 10 zostało 18.05. powieszonych za miastem, na skraju lasu, w miejscu nazywanym dzisiaj Szubienicą. Powstańcy byli straceni bez wyroku sądowego. Są to: Antoni Busłowski, Kazimierz Grzybko, Łotowski (cieśla), Adam Mniszko, Adolf Mniszko, Jan Ordziejewski, Józef Piłasiewicz, Franciszek Rojecki, brat F. Rojeckiego i Satyllo. W oparciu o kwerendę archiwalną ksiąg metrykalnych („Spis parafialny z lat 1863 – 67” w zbiorach Archiwum Archidiecezji w Białymstoku) parafii w Choroszczy ustaliłem, że Antoni Busłowski mieszkał w 1863 roku w Choroszczy przy ul. Piaskowej. Liczył wówczas 36 lat. Jego żona Agnieszka miała 25 lat. Wychowywali 9 letnią córkę Bronisławę, 6 letnią Antoninę, 4 letnią Mariannę oraz roczną Annę. W gospodarstwie udzielała pomocy 26 letnia służąca Józefa Kozłowska. Ksiądz aktualizujący spis na początku 1863 roku przy Antonim Busłowskim postawił znak x. W kolejnych latach rubryka jest pusta co może oznaczać, że chodzi o osobę powieszoną przez Rosjan, a na pewno taką, która wybyła z miasteczka. Nadmieniam, że pozostali członkowie rodziny nadal mieszkali pod wskazanym adresem. Ten sam spis parafialny dostarcza informacji o rodzinie Mniszków (jedynej w Choroszczy). Ich dom znajdował się także przy ul. Piaskowej. Zamieszkiwała w nim 50 letnia matka Katarzyna Mniszkowa wraz z 3 synami – Adolfem (25 l.), Adamem(23 l.), Janem (18 l.) oraz córkami – Pauliną (27 l.) i Zofią (21 l.). Wszyscy na początku 1863 roku są ujęci w spisie parafialnym, następnie bracia zostali ołówkiem wykreśleni poziomą linią. Kobiety w następnych dwóch latach są ujmowane jako parafianki. Podobną prawidłowość zaobserwowano przy 21 letnim Janie Ordziejewskim, który mieszkał przy ul. Złotoryjskiej. Jest ujęty w spisie tylko na początku 1863 roku, gdy tymczasem pozostała rodzina jest widoczna w następnych latach. Chodzi tu o 55 letniego ojca – Józefa Ordziejewskiego, 54 letnią matkę Katarzynę oraz młodsze rodzeństwo. We wsi Dzikie dotyczy to 17 letniego Jana Łotowskiego, syna Stanisława Łotowskiego (58 lat). Czy Jan Łotowski to ów cieśla Łotowski powieszony w 1863 roku przez Rosjan? Wspomniany spis parafialny nie dostarczył wprost danych o pozostałych straconych: Józefie Piłasiewiczu (osoba o takich danych figuruje natomiast na liście zesłańców syberyjskich, więcej w dalszej części artykułu), Franciszku Rojeckim i jego bracie (według spisu we dworze w Nowosiółkach pracował ekonom Józef Rojecki – wiek 41 lat oraz piwowar Jan Rojecki – wiek 28 lat). Brak jakiejkolwiek wzmianki odnośnie Satyllo.
Likwidacja Senderackich w Jaworówce wprowadziła białostocką żandarmerię we wściekłość. Zwyczajowo w takim wypadku rodzina zdrajców była otoczona przez Rosjan opieką. Otóż 08.04. 1863 r. we wsi Pszczółczyn powieszono w nocy włościanina Józefa Korżę (wiek 35 lat), a we wsi Radule 07.04. wieczorem uprowadzono Jana Ciołko wyrobnika. Ciołko liczył wówczas 36 lat. Cztery dni później żona Ciołki odnalazła zwłoki męża w dole po ziemniakach. Obie wdowy zostały uznane za ofiary powstańców ze względu na wierność dla monarchy i otrzymały renty po 150 rubli rocznie[9]. Z rodziną Senderackich los obszedł się inaczej. Wyprowadziła się ona do Choroszczy i mieszkała tam co najmniej do końca 1866 roku. Wtedy to grodzieński gubernator zainteresował się jej losem pod kątem zasadności przyznania pomocy[10]. Policja otrzymała zadanie aby dokonać stosownych ustaleń. Wynikało z nich, że matka powieszonych braci Senderackich – Aniela wraz z najmłodszym synem Piotrem (wówczas 18 letnim) trudniła się złodziejstwem. Kwestia pomocy ze strony władz rosyjskich, jak się wydaje, uległa zaniechaniu. Nie odnalazłem w archiwaliach dokumentu, który by o tym świadczył.
Tymczasem nad Jaworówką gromadziły się coraz ciemniejsze chmury. W czerwcu 1863 r. spłonęła w niedalekich Fastach drewniana cerkiew pamiętająca nieodległe unickie czasy. Władze uznały, że odium zła zalewające okolicę pochodzi z Jaworówki. W świadomości mieszkańców funkcjonuje do dzisiaj pogląd, że tuż przed tragedią we wsi pojawił się oddział rosyjskiego wojska celem rekwizycji żywności. Ludzie zaczęli głośno protestować. Mogło wówczas dochodzić do jawnego oporu. Na wieść o tych wszystkich faktach naczelnik Kraju Północno – Zachodniego Murowiow w dn. 17.08.1863 r. przesłał do dowódcy garnizonu w Białymstoku płk Mikołaja Zoege von Manteufla depeszę następującej treści: „ po otrzymaniu niniejszego wieś Jaworówkę o 12 wiorst od Białegostoku spalić i miejsce gdzie stała zaorać, a mieszkańców odstawić do Białegostoku, aż do dalszego o nich rozporządzenia”. Z tą samą datą grodzieński gubernator gen. Iwan Skworcow wystosował pismo nr 2703 do naczelnika wojennego Powiatu Białostockiego (tegoż Manteufla). Pisał w nim min., że „ mieszkańcy osady Jaworówka (szlachta) kilka razy dawali powód do podejrzenia, że tworzą spośród siebie szajki, które korzystając z miejsca położenia – na wyspach rzek Narew i Supraśl – mają bazę dla szajki i na przeciwnym brzegu trzymają łódki i na koniec jest potwierdzeniem udziału w buncie tej szlachty, że z mieszkańców Jaworówki wyeliminowani są wszyscy, którzy im się sprzeciwiają. Dwoje współmieszkańców bracia Senderaccy, którzy jak słychać zostali powieszeni przez buntowników…. Polecam Wam: w obecności szlachty osady Jaworówka i możliwie dużej ilości okolicznych chłopów, dworzan i szlachty, a także w obecności oddziału wojska starannie przejrzeć wszystkie domy tej ludności czy nie pozostał kto z rodziny, a także wynieść wszystkie sprzęty i wyprowadzić zwierzęta należące do ludności, przeczytać im moją decyzję i spalić całą okolicę Jaworówki, potem zniszczyć wszystkie ślady zamieszkałej osady, oddać grunty sąsiedniej wspólnocie chłopskiej, mieszkańców Jaworówki po dokonaniu spisu według rodzin, zatrzymać pod aresztem do specjalnego mojego rozporządzenia, listę przedłożyć dla mnie razem z pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży rzeczy.” Tego samego dnia Skworcow przesłał kolejne pismo do białostockiego naczelnika (nr 2704). Czytamy w nim: „W uzupełnieniu do pisma nr 2703 polecam zwrócić szczególną uwagę aby przy likwidacji okolicy Jaworówki nie było żadnego rabunku ani ze strony chłopów, ani ze strony wojsk. Wszystko powinno odbywać się zgodnie z surowym porządkiem. Likwidacja tej osady powinna odbyć się przy Waszej stałej obecności”.[11] Gdyby zachodziło podejrzenie, że ktoś z mieszkańców Jaworówki zdołał się ukryć nieopodal należało zorganizować obławę złożoną z chłopów i schwytać ich.
Manteufel ruszył z Białegostoku w nocy 17/18.08.1863 roku prowadząc ze sobą 3 roty 10 Nowoingermanlandzkiego Pułku Piechoty i 200 kozaków. O świcie 18.08. wojsko otoczyło wieś liczącą 43 dymy. Zbudzonym mieszkańcom obwieszczono decyzję Murawiowa i kazano wynosić z domów i obejść ruchomości oraz wyprowadzać inwentarz. Kilka kobiet w połogu lub też tuż przed rozwiązaniem ułożono na wozach i odwieziono poza wieś. Po sprawdzeniu czy nikogo nie ma w środku w kilku miejscach podpalono budynki. Bezpośrednią akcją dowodził mjr Matwiejew. Nie trzeba mówić jak płoną drewniane domy kryte słomą, czy stodoły pełne siana i zboża. Był przecież środek lata. W „Czarnej Księdze” (wyd. Kraków 1869) Władysław Ferdynand Czaplicki podaje wersję, że Rosjanie w akcie zemsty powiesili 7 młodzieńców. Z kolei świadek tamtego czasu Michał Łupieński opowiadał, że wojsko zbudowało za wsią na uroczysku Biała Góra szopę, w której przesłuchiwano podejrzanych, a następnie najbardziej krnąbrnych spalono żywcem. Przeczy temu Walery Przyborowski[12]. O tym co zaszło tego dnia w Jaworówce zdał raport swojemu przełożonemu księciu Wasylowi Dołgorukiemu szef białostockich żandarmów – mjr Sztejn: „Mieszkańcy wsi Jaworówka (szlachta) składającej się z 27 zagród od samego początku polskiego powstania współpracowali z powstańcami. Wielu z nich brało udział w powstaniu, urządzało kryjówki na łodziach, ukrywało powstańców na wyspach znajdujących się na przepływających w pobliżu wsi rzekach Supraśli i Narwi, przewozili powstańców z państwa polskiego do guberni grodzieńskiej i z powrotem – na różne sposoby szli na rękę powstańcom. Za takie przestępcze działania szlachty z Jaworówki zgodnie z rozporządzeniem naczelnika kraju Michała Murawiowa domy mieszkalne, łącznie z zabudowaniami gospodarczymi zostały doszczętnie spalone 06.08. przez oddział naszego wojska pod dowództwem płk Manteufla. W areszcie osadzono 61 mężczyzn i 80 kobiet, gdzie czekają na dalsze rozkazy, a ich mienie oddano na licytację. Uzyskane z licytacji pieniądze zostaną przekazane na potrzeby naczelnika grodzieńskiej guberni. O czym ma zaszczyt zawiadomić mjr Sztejn.”[13].
Mieszkańcy Jaworówki byli jakiś czas trzymani pod gołym niebem w Białymstoku, a potem wyekspediowano ich aż do Turkiestanu. Łącznie zesłano 33 rodziny liczące 144 osoby[14]. Przypomnę, że według kościelnego spisu ludności ze stycznia 1863 roku Jaworówkę zamieszkiwało 18 rodów. Najwięcej było Jaworowskich (117 osób) i Bagińskich (11 osób). Oprócz nich wieś zamieszkiwali Antonowiczowie, Brosiowie, Chwejobajnowie, Chrabołowscy, Dziekońscy, Jabłońscy, Jeruiccy, Kuleszowie, Lenczewscy, Sinolscy, Wojnowie i Wnorowscy. Po zesłaniu nie byli nigdy objęci carską amnestią. Stało się tak na osobistą prośbę Murawiowa przedłożoną carowi. Nie mieli zatem prawa powrotu w rodzinne strony. Przez wiele lat poddani byli ścisłemu nadzorowi policji. Dopiero w 1921 r. wróciły 3 rodziny do niepodległej Polski. Jako że nie miały tu niczego władze zapewniły im pracę na kolei w Warszawie. Trzeba trafu, że ten sam Manteufel w swoim kolejnym (po Białymstoku) przydziale służbowym miał Turkiestan. Spotkał się nad Jenisejem z jaworzanami w ich rosyjskiej Jaworówce[15].
Tydzień później 25.08. podobny los spotkał wieś Dzikie. Tak opisywał tą tragedię „Dziennik Poznański” (nr 196 z 29.08.1863 r.) – „Niedawno temu powiesili powstańcy dwóch oskarżonych o szpiegostwo włościan z wsi Dzika o 9 wiorst od Białegostoku odległej. Ponieważ niegodne ich postępki powszechnie były znane, przeto włościanie tworzący wedle przepisu rządowego straż wiejską nie oparli się spełnieniu wyroku. Niestety dowiedział się o tym Murawiow i by straszny dać przykład surowości, rozkazał całą wioskę spalić, a zgliszcza zrównać z ziemią. Wszystkich mieszkańców, bez wyjątku wysłano z żonami i dziećmi na Sybir na zaludnienie, dobytek ich zaś cały sprzedano za bezcen wyrzutkom społeczeństwa, rozkolnikom i innym czynownikom moskiewskim”. Rzeczywiście mimo nakazu władz powstańczych aby bojkotować tego typu licytacje znajdowali się niegodziwcy, którzy konia kupowali za 50 kopiejek, a owcę za 30.
Wobec osób powiązanych z Jaworówką Rosjanie wykazywali niezwykłą wręcz determinację w ich prześladowaniu. Oto kilka przykładów. Po pacyfikacji młode małżeństwo zdołało się ukryć i w zamian za służbę znalazło kąt u drobnego szlachcica w Babinie – Stypułkowskiego. W 1867 r. wyśledził ich pomocnik sprawnika (naczelnika policji) Bezpiatow. Zostali aresztowani, przewiezieni do Łomży, a stamtąd wysłano ich na Syberię. Także w 1867 r. kpt. Liszew wytropił we wsi Milewo Zabielne 80 letniego starca z Jaworówki. Mimo podeszłego wieku mężczyzna trafił na Sybir, gdzie umarł pod Tobolskiem. W Rzędzianach aresztowano parobka, który owszem urodził się w Jaworówce ale od 10 lat służył u szlachcica o nazwisku Moroziewicz. Jak łatwo zgadnąć chłopak został zesłany na Syberię.
Na pogorzelisko po Jaworówce władze carskie sprowadziły osiedleńców z guberni pskowskiej. Chłopi z okolicznych wsi metodą szarwarków wybudowali dla nich domy i obejścia na rosyjską modłę. Używano do tego drzewa z lasów rządowych. Jednakże przybysze byli kiepskimi rolnikami. Nie zasilali ziemi obornikiem. Według nich nie godziło się w świętą ziemię sypać takiego paskudztwa. Już po kilku latach pod byle pretekstem opuszczali to miejsce. Ostatnia chałupa jaką dla nich zbudowano została rozebrana w 1935 roku.
Do pacyfikacji wymierzonych w polską ludność także zaliczyłbym dwa napady jakich dopuścili się uzbrojeni robotnicy niemieccy fabryki Moesa na Babino, Złotorię i Rzędziany. Dodam tytułem uzupełnienia, że Moes był zdecydowanym wrogiem powstania. Na jego prośbę wojskowy naczelnik powiatu białostockiego płk Mikołaj Manteufel przydzielił do Choroszczy 30 osobowy oddział żołnierzy celem utrzymania porządku. Ponadto robotnicy niemieccy za zgodą Rosjan dysponowali bronią myśliwską w ilości 100 sztuk. Pierwszy wypad na wsie położone za Narwią miał miejsce 15.06.1863 r. Kilku uzbrojonych Niemców wspomaganych przez żołnierzy rosyjskich wtargnęło do Babina pod pretekstem szukania powstańców. Nie znaleźli ich ale za to zrabowali ruchomości na kwotę 1282 rb. Niemcy, będący pod wpływem alkoholu zachowywali się szczególnie agresywnie. Zamierzali spalić dom mieszkańca Babina – Stypułkowskiego. Podczas najścia tego samego dnia na pocztę w Złotorii jeden z nich mierzył z broni do pracownika urzędu Śniegockiego. W obydwu wypadkach nieszczęściu zapobiegli żołnierze rosyjscy. Trzeba jednak dodać, iż nieco wcześniej, tj. 05.06. w godzinach popołudniowych żołnierze rosyjscy strzelając do przygodnych ludzi zabili siedzącą z dzieckiem na kolanach mieszkankę Złotorii. Była nią 21 letnia Franciszka Sławecka[16]. Nękanie ludności cywilnej trwało nadal. W dniu 12.08. wczesnym rankiem uzbrojeni Niemcy z Choroszczy wspomagani tradycyjnie przez rosyjskie wojsko ponownie napadli na Babino. Pretekst był ten sam – szukanie powstańców. Straty wyrządzone w Babinie oszacowano na 254 ruble. Wliczyć w to trzeba jeszcze mocno pobitego sołtysa Wincentego Wądołowskiego. Tym razem najmocniej ucierpiały Rzędziany, gdzie rabunki i zniszczenia sięgnęły kwoty 1663 rubli. Gdy mieszkańcy prosili o pomoc rosyjskiego dowódcę aby powstrzymał rozbestwionych Niemców, ten odrzekł, że może tylko rozkazywać swoim żołnierzom. Niemcy zarekwirowali wtedy w Rzędzianach wszystkie konie oddziału kawalerii dowodzonego przez Kazimierza Kobylińskiego. Na szczęście powstańcy w porę uprzedzeni przez mieszkańca Złotorii zdołali się ukryć za Narwią na Kępie Bogoskiej. Miesiąc później syn Kazimierza Kobylińskiego wziął odwet na Niemcach, a dokładniej na Ch.A.Moesie i zajął mu w Choroszczy 24 konie. Niestety, były to typowo pociągowe zwierzęta nieprzydatne do służby pod siodłem.
Dla pełnego obrazu warto wiedzieć, że od sierpnia do października 1863 r. 5 oddziałów wojskowych z guberni grodzieńskiej regularnie urządzało wypady do południowej
części guberni augustowskiej i dopuszczało się szeregu rabunków i samowoli. Dowodzili nimi płk Aleksander Woronow i płk Ignacy Borejsza (rodem z Litwy, kat powiatu bielskiego w okresie 01.09.1863 – 23.08.1865, odpowiedzialny za spalenie Łukawicy i co smutne w połowie Polak – po matce), mjr Korf, por. Gust i kpt. Fiodor Dmitriew. Temu ostatniemu poświęcę więcej uwagi. Służył w 10 Nowoingermanlandzkim Pułku Piechoty. Był w wieku 36 lat. W październiku 1863 r. został mianowany naczelnikiem wojennym Tykocina. Miał pod swoją komendą ok. 300 żołnierzy. Jego dowódca gen. Ganecki (naczelnik powiatu łomżyńskiego, rzekomo Tatar z Litwy) rozkazał mu wówczas: „zrób wszystko, abyś spokojność zaprowadził, choćbyś co piątego rozstrzelał”. Zadaniem Dmitriewa i jego zastępcy, por. Wiktora Kobalewskiego (wiek 30 lat) było szukanie i likwidowanie powstańców. Skoro ich nie było zajęli się rabunkami. Do pomocy mieli 2 chłopów – Jana Zaleskiego i Aleksandra Śledziewskiego oraz 26 Żydów. Wskazywali oni osoby, które można obrabować z ruchomości, bądź pieniędzy. Najlepszym sposobem było aresztowanie któregoś z członków rodziny pod byle pretekstem. Żydzi byli pośrednikami w przekazywaniu okupu dla Dmitriewa. Gdy kwota okazała się zadowalająca zatrzymany wracał do domu. Spośród Żydów szczególną aktywnością odznaczali się Abram Sapetka i Szaja Zawadzki. Zdzierstwa dały łączną kwotę 15,599 rb. Zgwałcono kilkadziesiąt kobiet. Oprócz tego zakatowano na śmierć braci Alfonsa i Apolinarego Kurzynów ze wsi Hermany oraz bestialsko pastwiono się nad Janem Świętorzeckim. Gdy bity zemdlał Dmitriew wkręcał w jego ramię korkociąg. Nawet Murawiow na wieść o tym zakrzyknął – „ależ to potwór, nie człowiek”. Ostatecznie Świętorzecki został powieszony 11.02.1865 we wsi Bajka. Na początku 1864 r. Dmitriew został aresztowany przez władze wojskowe. Ale nie za zbrodnie na Polakach. Otóż 06(18).12.1863 r. urządził bal w Tykocinie z okazji imienin następcy tronu. Pijany kazał gościom całować Żydów w brody oraz wszystkim tańczyć. Za oknami na szubienicach rozkazał zapalić beczki ze smołą. To ostatnie zostało uznane za obrazę tronu. Dmitriewa usunięto ze stanowiska i oddano pod sąd. Formalnie pozostawał w areszcie domowym ale tak naprawdę miał swobodę ruchów, włącznie z prawem do podróżowania. Konfirmacja wyroku nastąpiła w lutym 1866 r., cytuję za „Dokumenta rządowe do historii gospodarstwa moskiewskiego w Polsce”, wyd. w Krakowie 1869 r., s. 100 – „mając na względzie a) ówczesne położenie tego kraju znajdującego się w buncie, b) sprężyste i skuteczne działanie kpt. Dmitriewa i por. Kobalewskiego tak zbawienne na uśmierzenie buntu, c) wykrycie przez nich w okręgu tykocińskim mnóstwa osób źle myślących oraz że sądząc z zaszczytnych świadectw jakie udzielili ich zwierzchnicy, pewnie nie dopuściliby się oni takich nadużyć w normalnym stanie kraju, dalej biorąc na uwagę okoliczności łagodzące podane mi w raporcie sądu polowego, a nareszcie wstawienie się za oskarżonymi naczelnika 10 pieszej dywizji (gen. Ganeckiego) postanawiam, iż oskarżonym: kpt. Dmitriewowi i por. Kobalewskiemu pozostawiając ich w służbie, poczytuję za całkowitą i zupełną karę pobyt w areszcie podczas prowadzonego śledztwa i sądu, tudzież ściągnięcie z ich pensji kosztów prowadzonego śledztwa (271 rb. 18 kop.)…Żydów Abrama Sapetkę i Szaję Zawadzkiego po pozbawieniu praw stanu, wysłać na osiedlenie do mniej odległych okolic Syberii”. Podpisał głównodowodzący wojskami okręgu wileńskiego gen. Kaufman. Za komentarz może posłużyć przysłowie – Kowal zawinił, Cygana powiesili.
Należy też podkreślić, że kwota 15,599 rubli, którą zdarli z ludności Dmitriew z Kobalewskim to był ich prywatny zysk. Murawiow jako naczelnik Kraju Północno – Zachodniego oficjalnym trybem w 1863 r. nakładał na zbuntowane tereny kontrybucje. Wymienię tylko okoliczne wsie: Babino – 19 rubli, Radule – 33 ruble, Rzędziany – 204 ruble, Złotoria – 277 rubli. W następnym roku do 27.10. za „ukrywanie powstańców” te same wsie zapłaciły: Radule – 30 rubli, Babino – 30 rubli, Rzędziany – 100 rubli. W dn. 08.02. 1865 r. naczelnik wojenny z Tykocina ukarał ponownie Babino karą 30 rubli. za ukrywanie żandarmów powstańczych, zwłaszcza Józefa Stypułkowskiego. Poza karami pieniężnymi normą były kontrybucje w naturze. Na rzecz wojska rosyjskiego szlachta zaściankowa zmuszona była dostarczać żywność, wódkę i furaż dla koni. Gdy było mało wojsko żywiło się samo.
Inną bardzo dotkliwą karą były sekwestry majątków, których właściciele walczyli w powstaniu. W najbliższej okolicy (poza ludnością Jaworówki i Dzikich) tego typu represja dotknęła dobra znanego nam już Kazimierza Kobylińskiego (ur. 27.02.1816 – zm. 4.11.1863) z Zalesian. Historyk 1863 roku – Agaton Giller mówi o nim „ubogi szlachcic”. Do powstania poszedł z 2 synami, bratem i jego dwoma synami, siostrzeńcem i zięciem. Wytrawny kawalerzysta. Odnosił sukcesy bojowe. Zginął w bitwie pod Mienią k. Mińska Mazowieckiego, zarąbany szablami przez kozaków. Syn Adolf wzięty do niewoli i skazany na powieszenie zmarł nagle w więzieniu, młodszy – Konstanty trafił do rot aresztanckich. Siostrzeniec Adolf Nowosielski poległ w boju. Zięć Rafał Korycki został wzięty do niewoli. Żona Kazimierza Kobylińskiego na wieść o tych nieszczęściach dostała pomieszania zmysłów i zmarła w obłąkaniu. Brat Kazimierza – Tomasz Kobyliński, właściciel majątku w Horodnianach za udział w powstaniu – 09.10.1863 r. był wywieziony z Wilna w dużym transporcie zesłańców do Tobolska, a jego syn Adolf (walczył w oddziale stryja) trafił w sołdaty. Rzadko która rodzina złożyła tak dużą ofiarę krwi. Za wierność Polsce stracili wszystko.
Poszukując informacji o sekwestrach natknąłem się na wzmiankę, że dotknęły one zaścianek Morusy należący do drobnej szlachty. Przejęte nieruchomości przeznaczono do kolonizacji przez rosyjskich chłopów.
Tylko w guberni grodzieńskiej, głównie w powiatach bielskim, białostockim, sokólskim i grodzieńskim skonfiskowano szlachcie i oddano chłopom rosyjskim ok. 925 dziesięcin ziemi (1 dziesięcina = 1,0925 ha). Łącznie zaś po 1863 r. w guberni wileńskiej, grodzieńskiej i mińskiej skonfiskowano 151 majątków, tj. 178,216 dziesięcin ziemi. Przymusowej sprzedaży w drodze licytacji (nabywcami nie mogli być katolicy) poddano 209 majątków z 288,239 dziesięcinami ziemi. Rząd rosyjski w dn. 18.03.1864 r. z kasy państwa wyasygnował 5 mln rb. tworząc fundusz kredytowy dla Rosjan ubiegających się o kupno ziemi w tzw. guberniach litewskich. Przymus przy zbywaniu ziemi spowodował radykalny spadek jej wartości. Aby to zilustrować podam, że w 1862 r. za 1 morgę rosyjską płacono od 40 do 100 rb. srebrnych, zaś w 1864 r. musiano ją sprzedawać po 12 rb. srebrnych.
Kto nie zginął w walce musiał liczyć się z aresztowaniem, śledztwem i całą paletą kar od egzekucji po zsyłkę w różne rejony Rosji. Aby oddać choćby trochę atmosferę tamtego czasu i skalę aresztowań przytoczę dane odnośnie Bielska Podlaskiego z książki Czaplickiego „Moskiewskie na Litwie rządy 1863 – 69”, s. 101: „Jakkolwiek systematyczny połów tego rodzaju trwał głównie tylko od 15.09. do 1.11.1863 r. mimo tego, w ciągu tego krótkiego czasu, tj. w ciągu półtora miesiąca było w bielskim więzieniu 1478 więźniów, z których uwolniono tylko niewielu, przeszło 1300 bowiem wysłano w Sybir, rozumie się, nie licząc tych, którzy bez sądu i wyroku wysłani zostali drogą administracyjną tak w oddalone Sybiru gubernie, jak nie mniej w głąb Moskwy. A były tam reprezentowane wszystkie warstwy społeczeństwa. W bielskim więzieniu znajdowało się na raz 14 rzymskokatolickich kapłanów, 38 kobiet i dziewcząt, żony i córki obywateli, zagonowej szlachty, marszałków, a nawet hrabiów”. Na podstawie „Akt politycznych tyczących się nieporządków na terenie gminy Stelmachowo” można stwierdzić, że prawdopodobnie na przełomie lat 1864/65 we wsi Rzędziany do powstania poszło 14 osób. Z tego 5 powróciło do domów, 7 zniknęło bez wieści, 1 siedział długo w areszcie, a 1 dłuższy czas pozostawał w ukryciu. Mieszkaniec Rzędzian Aleksander Sikorski za udział w powstaniu był zesłany na Syberię. Z Babina udział w walce wzięły 4 osoby, 1 powróciła wówczas do domu, a 3 dłuższy czas spędziły w areszcie. Z tej wsi karą zesłania na Syberię zostali ukarani Julian Sikorski i Apolinary Wądołowski. Ze Złotorii szeregi powstańcze zasiliło 8 osób, 1 zaginęła bez wieści, a 7 wróciło do domów. Podobnie było w Radulach, na 8 powstańców jeden ukrywał się, 1 był w areszcie, a 6 powróciło. W czerwcu 1865 r. w białostockim więzieniu za udział w powstaniu siedziało 111 osób, a w tym 5 księży,1 oficer, 8 urzędników, 44 obywateli ziemskich, 45 włościan, 1 żołnierz, 4 Żydów i 4 cudzoziemców. W odniesieniu do ostatniej kategorii zatrzymanych odnalazłem ciekawy epizod związany z Choroszczą. W 1863 r. ubiegał się o pracę w fabryce Moesa obywatel francuski – Wiktor Courte. Z zawodu był farbiarzem. Dla Rosjan wydał się podejrzany i jako taki został osadzony w białostockim więzieniu. Podczas przesłuchań hardo wykazywał bezpodstawność aresztowania. Nie tracił rezonu nawet przed obliczem szefa żandarmów Sztejna oraz płk Manteufla. Nie uchodziło mu to płazem. Za każdym razem był kułakowany i bity nahajkami. Za co? Otóż z dokumentów, które posiadał przy sobie wynikało, że w 1856 r. podczas tzw. wojny krymskiej walczył przeciwko Rosji. W sumie przesiedział w więzieniu 7 miesięcy, nim wreszcie upomniał się o niego rząd francuski.
Gdy zaś chodzi o dalsze losy uczestników powstania wywodzących się z ówczesnej parafii Choroszcz wiadomo, że:
* dwu braci Kudelskich – Julian i Karol należeli do partii powstańczej dowodzonej przez ppłk Józefa Jankowskiego, ps. „Szydłowski” (1832 – 1864, urodzony w powiecie mariampolskim). Operowała ona min. w okolicach Białołęki i Białobrzegów. Swoją ostatnią bitwę Jankowski stoczył pod Małą Bukową. Wzięty do niewoli został stracony na stokach Cytadeli 12.02.1864 roku. W dn. 17.12.1864 roku Audytoriat skazał braci Kudelskich na 3 miesięczne osadzenie w kazamatach fortecy (prawdopodobnie chodzi o Cytadelę Warszawską). Na poczet kary zaliczono im wcześniejszy pobyt w areszcie. Wyrok został zatwierdzony przez Namiestnika 19.12. tego roku;
* Matwiej Silwaniuk, włościanin ze wsi Pańki. Walczył z Rosjanami na terenie guberni grodzieńskiej i Królestwa Kongresowego. Został skazany do rot aresztanckich na dwa lata z miejscem pobytu w Niżnym Nowgorodzie. Autorzy pracy „Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy w Powstaniu Styczniowym”[17] potraktowali go jako Białorusina, sugerując się prawdopodobnie brzmieniem nazwiska. Warto jednak postawić pytanie czy nie był to Mateusz Silwonik, taka tylko bowiem rodzina zamieszkiwała Pańki w 1863 roku i zaliczała się do parafii rzymsko – katolickiej w Choroszczy. Należeli do niej 47 letnia matka Rozalia Silwonikowa, 19 letni syn Mateusz i jego 12 letni brat Augustyn oraz 8 letni Jan. Bracia mieli 10 letnią siostrę Mariannę[18];
* na podstawie kwerendy roczników gazety „Czas” (nr 277 z 03.12.1863 r.) ustaliłem, że w dn. 06.11.1863 r. wyekspediowano z Wilna na Syberię na ciężkie roboty Franciszka Majewskiego (mieszczanin z Choroszczy, wiek 35 lat, walczył w oddziale Walerego Wróblewskiego i Onufrego Duchińskiego). W księdze spowiadających się Parafii Choroszczańskiej z 1869 roku figuruje Michalina Majewska, wiek 30 lat, żona Franciszka, który wówczas przebywał na zesłaniu. Zamieszkiwała ona w 1869 roku przy ul. Lipowej w Choroszczy z dwójką dzieci: 9 letnim synem Franciszkiem i 7 letnią córką Izabelą. Zachowała się także wzmianka o matce zesłanego Franciszka Majewskiego. Miała również na imię Franciszka i wyprowadziła się do innego miejsca zamieszkania. Miała wówczas 66 lat.
Razem z Majewskim transportowano ponadto inne osoby z naszego terenu:
- Jan Piłasiewicz. W 1869 roku jego żona Justyna, mająca wówczas 35 lat samotnie wychowywała 9 letniego syna Józefa, bowiem mąż przebywał na zesłaniu. Mieszkała wówczas w Choroszczy przy ul. Lipowej razem z siostrą męża – 40 letnią Agnieszką. Jego brat Mikołaj Piłasiewicz zginął w wieku 50 lat śmiercią żołnierza;
- Jan Grzybko. Pochodził z Rogowa. W 1869 roku jego 26 letnia żona – Agata nadal mieszkała w tej miejscowości z 6 letnim synem Janem. Mąż odbywał karę ciężkich robót na Syberii;
- Paweł Grzybko, także z Rogowa. W 1869 roku odbywał karę rot aresztanckich w Orenburgu. W Rogowie pozostawił 25 letnią żonę Aleksandrę;
- Jan Grzybko wywodzący się z Żółtek. W 1869 roku mieszkała tam jego 35 letnia żona Franciszka z czworgiem dzieci: Marcinem – 19 l., Piotrem – 17 l., Antonim – 8 l., Marianną – 6 l. Mąż nadal odbywał karę ciężkich robót na Syberii;
- W tej samej grupie figurował Jan Talipski (skazany na ciężkie roboty) co do którego można przypuszczać, iż mógł posiadać związki rodzinne z parafią w Choroszczy, ponieważ w 1863 roku w Żółtkach mieszkało dwóch Janów Talipskich, jeden w wieku 38 lat, drugi miał lat 28 (dane zaczerpnięto ze „Spisu parafialnego z lat 1863 – 67”);
- Józef Kozłowski, lat 32, skazany na ciężkie roboty. Zapewne osoba majętna, ponieważ zatrudniał służącego – Marcina Nowakowskiego. W 1869 roku w Żółtkach mieszkała nadal 38 letnia żona Kozłowskiego – Katarzyna z córką Marianną (7 l.) i synem Józefem (2 l.). W owym czasie jego brat Jan (30 l.) odbywał służbę wojskową w carskiej armii;
- Józef Gwadzko skazany na ciężkie roboty. W 1869 roku w Żółtkach mieszkała jego 40 letnia żona Joanna z trojgiem dzieci;
- Marcin Wencel, włościanin aresztowany za zbieranie prowizji dla powstania i organizację powstania w Choroszczy. Za powyższe pozbawiony praw i skazany na bezterminową katorgę. Miał wówczas 24 lata[19] . W księdze spowiadających się Parafii Choroszczańskiej z 1869 roku jest adnotacja, że jego żona Karolina miała wówczas 30 lat i wychowywała 6 letniego syna Marcina. Oboje mieszkali w Choroszczy przy ul. Złotoryjskiej;
- Franciszek Jarosławski, mieszczanin z Choroszczy, gdzie w 1869 roku jego żona Zofia, będąca wówczas w wieku 38 lat, wychowywała 13 letnią córkę Rozalię i 6 letnią Paulinę. Ich dom stał przy ul. Czerwonej. W tym czasie Franciszek Jarosławski był na zsyłce na Syberii;
* Józef Kranc, ur. w 1809 r., syn Kazimierza. Za udział w powstaniu był zesłany na Syberię. Po powrocie zamieszkał w Białymstoku. Ożenił się z Julią Schmidt (1829-1816). Zmarł w 1888 roku. Spoczywa na Cmentarzu Farnym;
* Aleksander Andruszkiewicz był ukarany zesłaniem na Syberię. Możliwe, że zawarł tam związek małżeński. W każdym razie powrócił do domu z synem Pawłem, późniejszym członkiem POW w Choroszczy;
* Piotr Ordziejewski w ramach represji popowstaniowych prawdopodobnie także podlegał karze zsyłki na Sybir;
* Stanisław Depczyński, rzekomo Rosjanie zamurowali go żywcem w słupie granicznym w Żółtkach. Zdołał się uratować dzięki mieszkańcom tejże wsi, którzy usłyszeli krzyki i rozbili zaprawę. Historia trudna do uwierzenia ale przekazana po latach przez jedną z mieszkanek Żółtek;
* Stanisław Potocki, pochodził z Kolonii Dzikie. Uczestniczył w Powstaniu Listopadowym i Styczniowym. Przeżył 102 lata i spoczywa na naszym cmentarzu. Grób jest nieoznakowany i wyraźnie zaniedbany;
* Józef Andruszkiewicz, urodzony w 1836 r., po upadku powstania ukrywał się jakiś czas u krewnych w Uhowie, a potem w rodzinnym domu. W obawie przed nocnymi nalotami Rosjan nocował z reguły w grobowcu na cmentarzu (dom stał nieopodal). Zmarł 18.07.1929 r. i spoczywa na tutejszym cmentarzu parafialnym;
* Mikołaj Turecki, ur. 06.11.1842 r. Brak danych czy był represjonowany. Na mocy ustawy sejmowej z 18.12.1919 r. mianowany na stopień podporucznika, figuruje min. w Roczniku Weteranów 1863 r. W 1930 r. został odznaczony Krzyżem Niepodległości z Mieczami („Monitor Polski” nr 260/1930). Zmarł 23.10.1932 r. Spoczywa na miejscowym cmentarzu parafialnym;
* Antoni Lebiedziński, urodził się w 1821 roku w Choroszczy. Szkołę średnią ukończył w Białymstoku. Następnie studiował na Wydziale Medycznym Uniwersytetu w Moskwie. Od 1856 roku pełnił obowiązki lekarza powiatowego w Sokółce. Przed wybuchem powstania został wyznaczony na stanowisko naczelnika miasta Sokółka. Za udział w powstaniu Rosjanie skazali go na przymusowy pobyt na Dalekim Wschodzie. Do kraju zdołał powrócić w 1867 roku. Osiadł w Warszawie gdzie pracował jako lekarz;
* Michał Jankowski (24.09.1842 Złotoria – 10.10.1912 Soczi). Był synem Jana i Elżbiety z Więckowskich. Pieczętował się herbem Nowina. Dzieciństwo w latach 1842 – 1851 spędził w Złotorii i Tykocinie. W tym czasie jego ojciec (wywodził się z Lubelskiego) pracował jako urzędnik celny w miejscowości Nieciece, w Złotorii i Tykocinie. W 1851 roku władze rosyjskie zlikwidowały granicę celną między Cesarstwem i Kongresówką i rodzina najprawdopodobniej wyjechała ze Złotorii. Michał Jankowski podjął studia w Instytucie Gospodarki Wiejskiej w Hory-Horkach (gubernia mohylowska). Stamtąd z innymi kolegami wstąpił do partii Ludwika Zwierzdowskiego. We wrześniu 1863 roku Jankowski został skazany przez Rosjan na 8 lat zesłania na Syberię. Poznał tam Benedykta Dybowskiego i Wiktora Godlewskiego. Z tym ostatnim prowadził badania naukowo – przyrodnicze Syberii. W Rosji pozostał na zawsze.
Oprócz wymienionych, na liście uczestników Powstania Styczniowego z naszego terenu figurują ponadto: ks. Jakub Andruszkiewicz, Dominik Kozłowski, Wincenty Ostaszewski (według „Spisu parafialnego z lat 1863 – 67” Wincenty Ostaszewski, syn Franciszka, lat 25, mieszkał w Choroszczy przy ul. Złotoryjskiej), Stanisław Sawicki i Żakowski. Nic nie wiadomo o ich roli jaką odegrali w powstaniu, a także o późniejszych losach. Przynajmniej na razie… Gwoli sprawiedliwości wymienię jeszcze osoby wywodzące się z Choroszczy, co do których wiadomo, że w 1869 roku odbywały karę zesłania:
- Andrzej Zinowicz, przy ul. Białostockiej mieszkała jego 34 letnia żona Antonina;
- Józef Piłaszewicz, przy ul. Złotoryjskiej mieszkała jego 39 letnia żona Agnieszka z czworgiem dzieci: Stanisławem (20 l.), Pawłem (15 l.), Józefem (6 l.) i córką Marianną;
- Kazimierz Grzybowski, przy ul. Lipowej mieszkała jego 47 letnia żona Aniela;
Otwarte pozostaje pytanie czy odbywali karę za udział w powstaniu, czy też dopuścili się innego przewinienia?
Mówiąc o rosyjskich prześladowaniach nie sposób nadmienić o balach i adresach wiernopoddańczych. Rosjanom zależało aby pokazać Europie, że nad Wisłą na nowo zapanował ład i spokój. Pierwszy bal odbył się w Bielsku Podlaskim 20.11.1863 r., a jego pomysłodawcą był znany już nam naczelnik powiatu Borejsza. Okazją ku temu były imieniny Michała Murawiowa. Na rozkaz Borejszy gospodynią balu została wyznaczona marszałkowa Szczukowa. Kilka godzin przed rozpoczęciem zabawy przywieziono ją z więzienia. Borejsza obiecał jej, że o ile dobrze zagra swoją rolę 50 aresztowanych następnego dnia wyjdzie z więzienia. Słowa dotrzymał. Wyszli ale na … Syberię. Nie chciał być gorszy naczelnik okręgu tykocińskiego, sławetny kpt. Dmitriew. Tym razem pretekstem były imieniny następcy tronu Mikołaja, przypadające 06(18).12. 1863 r. Poniosła go jednak fantazja i za płonące beczki ze smołą na szubienicach zapłacił utratą stanowiska.
Drugą budzącą obrzydzenie szykaną były adresy – czołobitne listy do cara podpisane najlepiej przez jak największą liczbę osób. Pierwszy został sporządzony w Nieszawie 15.11.1863 r. Gdy chodzi o najbliższy nam teren prym wiedzie adres Żydów tykocińskich napisany pod dyktando Dmitriewa niewiele później. Można tam przeczytać, cyt. „Królestwo Polskie czarno splamiło się w obliczu Twoim Najjaśniejszy Panie i całego świata. Gardzimy tym imieniem, i jako wierni synowie Rosji, przyznajemy ją za bezpośrednią i wieczną naszą ojczyznę, której prawami i władzą pragniemy być rządzeni. Nie odmawiaj nam Najjaśniejszy Panie tej łaski i zdejm z nas piętno hańby i przyłącz nas na zawsze do Cesarstwa Rosyjskiego, na granicy którego nasze miasto istnieje…”[20]. Pisanie adresów stało się istną plagą. Każdy kacyk rosyjski rządzący choćby najmniejszą jednostką terytorialną za nadrzędny cel uznawał sprokurowanie takiego dokumentu. W rekordowym 1864 r. wysłano ich 589 z 104,726 podpisami.
Poza zwalczaniem oddziałów powstańczych Rosjanie podjęli szereg długofalowych działań, które w perspektywie miały zatrzeć polski charakter tych ziem. Antypolski kurs zaostrzył się od maja 1863 r., tj. z chwilą objęcia stanowiska generała – gubernatora w Wilnie przez Michała Murawiowa. Jego jurysdykcja sięgała Choroszczy, która wówczas przynależała do guberni grodzieńskiej. W sierpniu stał się on panem życia i śmierci mieszkańców 4 powiatów guberni augustowskiej, a od grudnia powiat łomżyński także dostał się pod jego zarząd. Rozpoczął się proces usuwania urzędników polskich z urzędów. Na ich miejsce przyjeżdżali z głębi cesarstwa Rosjanie skuszeni 50 % dodatkiem do pensji z racji pracy we wrogim otoczeniu. Pieniądze na ten cel czerpano z sum kontrybucyjnych. Jedyną oczekiwaną kwalifikacją tych ludzi miał być wrogi stosunek do Polaków. Wymagano też aby przepracowali w nowym miejscu minimum 2 lata. Od stycznia 1864 r. zorganizowano w całym generał – gubernatorstwie komendy żandarmerii. W każdym mieście powiatowym zainstalował się oficer żandarmerii z 30 osobową załogą. Instrukcja określała jako podstawowy kierunek ich pracy śledzenie szlachty, księży i w ogóle Polaków. Warto wiedzieć, że oficerowie Korpusu Żandarmów nie podlegali miejscowym władzom. Odpowiadali wyłącznie przed dowództwem Korpusu. Jednym słowem – to co odróżniało ten kraj od reszty Rosji – miało zniknąć. Przestępstwem było nawet używanie uprzęży krakowskiej. Zabroniono polskich szyldów na sklepach. Wprowadzono rachunkowość w języku rosyjskim. Podobnie księża wszelkiego typu księgi kancelaryjne musieli prowadzić w tym języku. Nienawiść obróciła się nawet przeciwko krzyżom przydrożnym i figurom świętych. Od 8 czerwca 1864 r. zabroniono ustawiania nowych i remontowania starych. Żołnierze ściosywali z nich polskie napisy. Czaplicki podaje, że ta szaleńcza orgia nie ominęła również Choroszczy. Pomiędzy dworem w Nowosiółkach, a Choroszczą przy drodze z Żółtek do Białegostoku stał krzyż z napisem „Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie”. Białostocki sprawnik rozkazał go ściosać, jednakże zarządca dóbr – Henryk Kremky uprosił by go tylko zamalować wapnem. Po jakimś czasie deszcz zmył wapno. Tym razem zamalowano go farbą olejną i dlatego krzyż ocalał. W pień za to wycięto wszystkie krzyże i figury na całej trasie z Białegostoku do Knyszyna tylko dlatego, że miał nią jechać następca Murawiowa – gen. Kaufman.
Za symboliczną datę dla okresu rosyjskich prześladowań w naszym mieście należy uznać przekazanie budynku dawnego klasztoru dominikańskiego na własność tutejszej parafii prawosławnej. Stało się to w dn. 31.01.1865 r. Ten stan rzeczy utrzymał się aż do 1917 r.
Aby przybliżyć lepiej atmosferę tamtego czasu przytoczę kilka charakterystycznych aktów prawnych wymierzonych przeciwko Polakom:
Dowiaduję się, że po miastach gubernialnych i innych miejscowościach dotąd nie usunięto szyldów polskich na pracowniach rzemieślniczych, sklepach, jadłodajniach, szynkach, hotelach, aptekach itp. oraz, że rachunki tych zakładów i ogłoszenia piszą i drukują po polsku.
Uważam, że podobne dopuszczenie w tych czasach polskich szyldów i ogłoszeń, w guberni, która od wieków stanowi prowincję czysto rosyjską, nie powinno mieć miejsca, uważam przeto za konieczne zwrócić na tę okoliczność uwagę i proszę wydać rozkaz zupełnego zniszczenia we wszystkich miastach i miasteczkach guberni napisów polskich, szyldów, ogłoszeń, nie mniej rachunków restauracyjnych, sklepowych, recept aptecznych etc., z obowiązkiem zastąpienia ich napisami w języku rosyjskim; proszę przy tym wyznaczyć termin na zmianę szyldów – dwutygodniowy od chwili ogłoszenia niniejszego i na zniszczenie rachunków, ogłoszeń i etykiet polskich – siedmiodniowy; po upływie tego terminu proszę ściągać karę za każdy dzień trzymania szyldu polskiego – po 5 rubli, za dzień używania rachunków, etykiet i ogłoszeń – po 2 ruble. Pieniądze uzyskane tym sposobem, proszę przesyłać do mojej kancelarii, dla powiększenia kapitału na zapomogi dla osób, które ucierpiały od powstańców.
Okólnikiem z d. 22.03. rb. nr 24 poleciłem, aby osoby winne użycia mowy polskiej poddawać karom pieniężnym. Określiłem również, że używać mowy tej nie wolno: w urzędach, u przedstawicieli władzy, w ogóle w sprawach służbowych, świątyniach, teatrach, klubach i innych miejscach zebrań, także na ulicach przy napływie publiczności, jeżeli w tym ostatnim wypadku mowa polska będzie użyta nie w rozmowie prywatnej, lecz w charakterze demonstracyjnym.
Z doniesień otrzymanych po wydaniu przytoczonego okólnika, oraz z wiadomości prywatnych jakie odebrałem widzę, że niektórzy z mieszkańców tutejszych pochodzenia polskiego zrozumieli błędnie, jakoby zakaz mówienia po polsku stosował się tylko do miejsc wyszczególnionych w okólniku i nie rozciągał się na inne publiczne i towarzyskie miejsca i zakłady.
Wskutek tego w dopełnieniu do okólnika nr 42 uważam za konieczne wyjaśnić, że oprócz miejsc i okoliczności wymienionych w nim, zabrania się mówić po polsku także we wszystkich innych miejscach publicznych, jako to: w hotelach, w zajazdach, w salach ogólnych tych zakładów, bufetach i kancelariach; w jadłodajniach, cukierniach, kawiarniach, restauracjach, szynkach i handlach win; w sklepach, sklepikach i magazynach, w ogrodach publicznych, na zabawach; w drukarniach, litografiach, zakładach fotograficznych, w ogóle we wszystkich miejscach, dokąd publiczność ma prawo wstępu, jako do instytucji publicznych; również w poszczególnych wypadkach życia prywatnego, wyjąwszy rozmowy w kole domowym i rodzinnym.
Komunikując powyższe jako instrukcję i dla odpowiednich rozporządzeń, proszę podczas nakładania kar za użycie mowy polskiej mieć na względzie okólnik mój z d. 5.04. rb. nr 1128, tj. uważać, czy winowajcy będą w stanie zapłacić kary pieniężne; na osoby zaś majętne nakładać grzywny w takich rozmiarach, ażeby stały się dla nich istotnie karą.
Otrzymałem informację, że pp. obywatele ziemscy, zaczęli znowu używać zaprzęgów polskich. Wobec tego poczuwam się do obowiązku przypomnieć do dziś dnia istniejący w pełnej sile okólnik b. głównego naczelnika Kraju Północno – Zachodniego, gen. adiutanta von Kaufmana z d. 9.02.1866 roku nr 3136, z surowym zakazem używania uprzęży i strojów polskich, tu nie stosowanych. Proszę więc nakazać … policji aby czujnie i bezwzględnie zwracała uwagę na powyższe, tudzież podawać mi do wiadomości nazwiska osób, u których będzie zauważona uprzęż polska, celem ukarania winnych w drodze administracyjnej.
Henryk Zdanowicz
[1] „Kronika” spisana przez Jakuba Antoniuka, rękopis w posiadaniu syna, Bogusława Antoniuka;
[2] „Kronika” spisana przez Jakuba Antoniuka
[3] Zygmunt Kolumna, „Pamiątka dla rodzin polskich”, cz.1, Kraków 1868
[4]„Kronika” spisana przez Jakuba Antoniuka
[5] „Rok 1863. Wyroki śmierci”, pod red. Wacława Studnickiego, Wilno 1923, s. 36 i 86a
[6] „Rok 1863. Wyroki śmierci”, s. 40 i 94a
[7] „Rok 1863. Wyroki śmierci”, s. 46 i 96b
[8] Wiedza o tym zdarzeniu pochodzi od Pauliny Kondzior (1917 – 1985), która z kolei słyszała o tym od swojego dziadka Józefa Andruszkiewicza, weterana 1863 roku. Ponadto w kaplicy cmentarnej znajdującej się na cmentarzu rzymsko – katolickim w Choroszczy staraniem ówczesnego proboszcza ks. Adama Ostrowskiego wykonano na początku lat 20 – tych ubiegłego wieku fresk z nazwiskami poległych i straconych powstańców. Szerzej o tym pisze w swoim artykule Jan Adamski – „Krótki zarys przebiegu Powstania 1863 roku w Choroszczy i okolicach oraz chronologia upamiętnienia” („Głos Choroszczy”, nr 4/XII 2012). W 2013 roku pojawiła się jednak informacja przekazana przez jednego z potomków, że Antoni Busłowski nie zginął w Powstaniu Styczniowym ale ujęty przez Rosjan został skazany na dożywotnią katorgę na Syberii. W 1863 roku był on właścicielem młyna wodnego w Choroszczy. Schroniła się w nim grupa powstańców uchodząca przed rosyjską pogonią. Po zjedzeniu posiłku ruszyli dalej. Pod opieką gospodarza pozostawili kilku rannych. Młyn stał na uboczu co dawało pewną ochronę przed wścibskimi oczami. Nie na długo. Ktoś doniósł. Kiedy pojawili się Rosjanie wywiązała się walka. Część powstańców padła, resztę wzięto do niewoli. W ramach odwetu Antoni Busłowski trafił dożywotnio na Sybir. Ostatni list do rodziny napisał w końcu lat 90 – tych XIX wieku. Wiele na to wskazuje, że do Choroszczy nie powrócił. Badając zasoby Litewskiego Państwowego Archiwum Historycznego w Wilnie natrafiłem na materiały śledztwa przeciwko Antoniemu Busłowskiemu i Józefowi Piłaszewiczowi – mieszczanom z Choroszczy. Noszą one sygnaturę 1248-1-1079, liczą 107 kart i dotyczą okresu 20.10.1864 – 11.10.1886 r. Zadać należy sobie zatem pytanie czy rzeczywiście w Choroszczy doszło do masowej egzekucji 10 powstańców. Nie ma o takim zdarzeniu wzmianki w ówczesnej prasie zaborowej typu krakowski „Czas”, czy „Dziennik Poznański”. Nie ma też o tym śladu w pracy H. Stupnickiego „Imienospis poległych i straconych ofiar powstania 1863 – 64”, Lwów 1865 oraz wymienianego wcześniej Z. Kolumny „Pamiątka dla rodzin polskich”. Tymczasem wszystkie te źródła rzetelnie zamieściły informacje o egzekucji Ksawerego Markowskiego, Jana Rogowskiego, Wincentego Oświecińskiego i Dominika Tolińskiego. Za wcześnie jeszcze na jednoznaczne wnioski. Należy gruntownie przebadać archiwa w Grodnie i Wilnie.
[9] Ks. Antoni Kochański, „526 lat dziejów miasta Tykocina na tle historii”, Białystok 2010, s. 383
[10] Litewskie Państwowe Archiwum Historyczne w Wilnie, sygn. 1256-1-29, „Sprawa wydania zapomogi pieniężnej rodzinie Jana i Karola Senderackich – powieszonych przez powstańców, 1863”, poszyt, s. 4, 5 i odwrót
[11] Litewskie Państwowe Archiwum Historyczne w Wilnie, sygn. 1256-1-29, „Sprawa wydania zapomogi pieniężnej rodzinie Jana i Karola Senderackich – powieszonych przez powstańców, 1863”, poszyt, s. 1 i odwrót, s. 2
[12] Walery Przyborowski, „Dzieje 1863 roku”, t. V, Kraków 1919, s. 290
[13] A.P. Ignatienko, W.N. Sidorow, „Chrestomatia po istorii Biełarusi”, Mińsk 1977, s. 290-291
[14] Henryk Skok, „Polacy nad Bajkałem 1863-1883”, Warszawa 1974, s. 109
[15]Mikołaj Berg, „Zapiski o polskich spiskach i powstaniach”, Warszawa 1906, t. VIII, s. 78
[16] „Czas”, nr 161/1863
[17] Piotr Łossowski i Zygmunt Młynarski, „Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy w Powstaniu Styczniowym”, Wrocław 1959, s. 179
[18] „Spis parafialny 1863-67” Parafii Rzymsko – Katolickiej w Choroszczy, w zasobach Archiwum i Muzeum Archidiecezjalnego w Białymstoku
[19] Henryk Mościcki, „Białystok”, Białystok 1933, s. 264
[20] Walery Przyborowski, „Ostatnie chwile Powstania Styczniowego”, Poznań 1887, s. 112