W Polsce ruch harcerski rozpoczął się w 1910 roku. Propagatorem i organizatorem był Andrzej Małkowski wzorując się na skautingu, którego zasady organizacji Robert Baden-Powell opracował w latach 1907-1908 w Anglii. Propagował on zdrowy tryb życia, połączenie wypoczynku młodzieży z zajęciami sportowymi.
W Polsce w 1918 roku, po odzyskaniu niepodległości, powstał Związek Harcerstwa Polskiego. W okresie międzywojennym powstała silna organizacja zajmująca się przygotowywaniem dzieci i młodzieży do życia w społeczeństwie. Akcentowano zasady chrześcijańskie i patriotyzm. W czasie okupacji niemieckiej młodzież działała w Szarych Szeregach w ruchu oporu.
Do szkoły podstawowej w Starosielcach poszedłem w styczniu 1945 roku i to od razu do drugiej klasy. Brat Władysław, starszy o 2 lata, uczęszczał w czasie okupacji na tajne nauczanie. Miał jeden elementarz, z którego i ja nauczyłem się czytać i pisać. W szkole po wojnie odrodziła się drużyna harcerska. Starsi uczniowie mając doświadczenie przedwojenne zorganizowali drużynę zuchów dla młodszych, dla starszych: harcerską. Byli to Rysiek Woroniecki, Heniek Baniszewski, Janusz Szutkiewicz, Konopko. Było duże wsparcie nauczycieli. Chodziliśmy na zbiórki, ogniska. Trzeba było zdobywać poszczególne sprawności. Dużym przeżyciem było przyrzeczenie harcerskie, po którym otrzymaliśmy krzyże, lilijki i chusty. Każda drużyna miała inny kolor chust. Poszczególne zastępy miały swoje nazwy. Ja należałem do zastępu Kaczorów. Zastępowy Janusz Szutkiewicz nazywany był przez nas Kaczorem. Na zbiórkach były zajęcia sportowe, śpiew, marsze. Pamiętam, że została ułożona dla nas piosenka, którą śpiewaliśmy w czasie marszów:
„Przez góry, doliny idzie kaczka
Sama jedna nieboraczka.
Żeby jeszcze ze dwie szły
To by razem było trzy.
Co dzień rano rodzina kacza
Kaczy kuper w wodzie macza.”
W ogrodzie kolejowym koło dworca organizowane były ogniska z częścią artystyczną dla całej ludności Starosielc. Przyjeżdżał komendant Hufca Białystok: Kmita. Były również organizowane występy na boisku przy obecnej ulicy Warsztatowej. W tym miejscu jest teraz siedziba Instytutu Pamięci Narodowej. W 1950 roku uczestniczyłem w obozie harcerskim w Świebodzicach koło Wałbrzycha na Dolnym Śląsku. Organizatorem był Hufiec Białystok Miasto. Pojechaliśmy pociągiem z całym sprzętem biwakowym. Namioty nie były potrzebne bo zakwaterowano nas w budynku szkoły podstawowej, a żywienie było w pobliskiej stołówce. Spaliśmy w klasach szkolnych na piętrowych pryczach. Na początku trzeba było napełnić sienniki słomą. W pobliżu w odległości około 3 km była stadnina koni i zamek Książ. W zamku bezpośrednio po wojnie stacjonowała jednostka wojsk radzieckich. W lipcu 1950 roku oglądaliśmy zamek bezpośrednio po opuszczeniu go przez Rosjan. Zamek był bardzo zdewastowany, na ścianach były wypisane kałem cyrylicą napisy – „zdieś był Iwan”. Zamek w 1943 roku był szykowany na siedzibę Hitlera. Na dziedzińcu była wykuta w skałach jama o głębokości 50 metrów. Od niej rozchodziły się tunele. Próbowaliśmy tam wejść, ale ostrzegano nas że są tam przewody elektryczne pod napięciem. Obok zamku przepływał górski potok, gdzie była zainstalowana nadal czynna turbina. Urywaliśmy się do zamku bo przy bramie do parku był basen, gdzie można było popływać. Najlepiej zapamiętałem grotę przy zamku wyłożoną minerałami z Dolnego Śląska i bawialnie dzieci książęcych, gdzie na ścianach były akwarele – portrety dzieci książęcych. W ostatnim czasie zamek Książ stał się sensacją, bo gdzieś tam był schowany w tunelach „złoty pociąg”.
Po 1950 roku zaczęto przekształcać harcerstwo w sowieckich pionierów. Wątpliwe „zasługi” odniósł Jacek Kuroń, który pracował w Głównej Kwaterze ZHP i niszczył polskie harcerstwa. Wtedy również rozleciała się nasza drużyna harcerska, bo do takiego harcerstwa nikt nie chciał należeć.