Zapraszamy do lektury wspomnień wojennych pana Stanisława Rodziewicza, mieszkańca Wilna. Artykuł dostępny jest tutaj…
Stanisław Rodziewicz – Wspomnienia z Wilna
Wilno 13.06.2014
Urodziłem się 23 marca 1923 roku we wsi Żygi, gmina Bieniakonie powiat Lida. Moi rodzice Michał i Zofia byli wyznania rzymskokatolickiego. Jestem Polakiem. W 1939 roku ukończyłem siedmioklasową szkołę imienia Ignacego Mościckiego. Najskrytszym młodzieńczym marzeniem było zostać wojskowym, gdyż moja rodzina miała silne tradycje żołnierskie. Stało się jednak inaczej. Pierwszego września 1939 roku na nasz kraj napadli Niemcy, a 17 września Związek Sowiecki. Rosjanie zajęli nasze wsie, miasteczka i miasta. Nowy rok szkolny 1939-1940 był już inny. Zaczął się z ponad miesięcznym opóźnieniem. Językiem wykładowym stał się rosyjski, co było dla nas bardzo przykre, a nawet straszne. Nie zastaliśmy też w szkole ani jednego starego nauczyciela. Ludzie mówili, że w noc poprzedzającą rozpoczęcie roku szkolnego wszystkich aresztowano. Nie oszczędzono nawet stróża, który miał czworo dzieci. Wywieziono ich w głąb Rosji, przepadli bez śladu. Ocalało jedynie małżeństwo Wojciechowskich i Pani Szyrińska, gdyż tej nocy byli w gościnie u znajomych. W grudniu zaczęto wywozić do Rosji bardziej wykształconych Polaków, większych gospodarzy, leśników, wojskowych, policjantów. Wszyscy żyliśmy w strachu, w tym i nasza rodzina, gdyż nasz ojciec służył w Polskim Wojsku.
W 1941 roku Niemcy napadli na Rosjan i zajęli nasze ziemie. Nastała nowa, tym razem niemiecka okupacja. Okazało się, że i Niemcy wywożą młodych ludzi, z tą różnicą, że w zachodnim kierunku. Ja również byłem zagrożony wywózką, więc zacząłem się ukrywać w pobliskim lesie. Tak samo postąpili moi koledzy z ławy szkolnej. W lesie było nas coraz więcej, zaczęliśmy zbierać broń. Braliśmy wszystko co nadawało się do walki, nawet dubeltówki. W ten sposób, spontanicznie powstała miejscowa partyzancka placówka.
W grudniu 1944 roku przed samym Bożym Narodzeniem było nas dziewiętnastu. Szukaliśmy kontaktu z żołnierzami Armii Krajowej, aby razem walczyć o wolną Polskę. Wreszcie znaleźliśmy. Kazano nam stawić się do szkoły w miejscowości Jotkiszki w pobliżu miasteczka Bieniakonie. Przyjął nas porucznik „Licho” o nazwisku Szabunia1. Złożyliśmy przysięgę żołnierską, po czym odesłano nas do puszczy Rudnickiej. Po przysiędze otrzymałem ps.”Warnęczyk”. Przez kilkanaście dni przeszliśmy podstawowe szkolenie wojskowe. Po przeszkoleniu przydzielono mnie do służby w żandarmerii. Pełniłem służbę w ochronie dowódcy oddziału o nazwisku Borusewicz ps.”Krysio”2.
Wkrótce oddział nasz ruszył z puszczy w kierunku Radunia, Lidy, Rokliszek, Poleckiszek, do wsi Rudniki. Tam zaatakowaliśmy posterunek policji niemieckiej. Po jego rozbrojeniu i zabraniu broni ruszyliśmy w kierunku linii kolejowej, łączącej Wilno i Lidę, do mojej rodzinnej wsi Bieniakonie. Tam również zdobyliśmy posterunek policji zabierając broń. Samych Niemców puściliśmy wolno,
aby miejscowa ludność uniknęła represji. Po tym dozbrojeniu oddziału skierowaliśmy się w stronę Dziewieniszek przez Balkuny, Czyżewsk. Po kilku dniach marszu dotarliśmy pod Wilno. W dniu 7 lipca 1944 roku weszliśmy na szosę prowadzącą z Mińska do Wilna. Drogą tą cofały się niemieckie tabory, które stały się naszą zdobyczą. Zabraliśmy od nich głównie broń i amunicję.
Potem drogą, zwaną „Czarnym Traktem”, poprzez Kolonię Wieleńską doszliśmy do cmentarza na Starej Rossie. Opór Niemiecki nie był duży, nocą z 7 na 8 lipca weszliśmy na Zamkową Górę. O świcie samoloty niemiecki zaatakowały nasze stanowiska. Musieliśmy się wycofać, gdyż nie posiadaliśmy żadnej broni do zwalczania samolotów. Pozostanie na stanowiskach groziło zagładą oddziału. Cofnęliśmy się w małych grupach aż do Koloni Wieleńskiej, gdzie na płotach i domach wisiały rozlepione ulotki nakazujące nam koncentrację w Wołkorabiszkach. Jest to miejscowość oddalona zarówno od szosy Oszmiańskiej jak i od traktu Turgielskiego. Gdy tam dotarliśmy, odnaleźliśmy swój oddział. Nasz dowódca p.por. Borusewicz ps.„Krysio”rozkazał nam ochronę sztabu zgrupowania . Sztab Zgrupowania Armii Krajowej pod dowództwem Aleksandra Krzyżanowskiego ps. „Wilk”3właśnie przenosił się z powrotem do Wołkorabiszek. Gdy tam dotarliśmy „Wilk” wydał rozkaz nawiązania łączności z Armią Czerwoną. Stojąc na warcie widzieliśmy, jak przyjechali łącznicy radzieccy. Zaprosili Aleksandra Krzyżanowskiego na rozmowy do swego sztabu. Dowódca się zgodził i pojechał przysłanym samochodem. Naszemu oddziałowi nakazano marsz w kierunku puszczy Rudnickiej. Jechaliśmy rowerami z kolegą Bagińskim za oddziałem. Wieczorem wyszła na drogę kobieta, by poczęstować nas mlekiem, gdy piliśmy je, z krzaków wyskoczyli rosyjscy żołnierze wzywając nas do poddania. Zaskoczyli wszystkich zupełnie, opór nie miał sensu. Zostaliśmy rozbrojeni i obrabowani z rzeczy osobistych. Rosjanie załadowali nas na samochody i zawieźli do oddalonych 40 kilometrów od Wilna Miednik. Tam nas przesłuchano, zapisano nazwiska, stopnie wojskowe i pełnione funkcje. Po kilku dniach zapędzono wszystkich na stację kolejową w Kieniach i wywieziono do Kaługi. Tam ubrano nas w mundury i oświadczono, że pójdziemy na zachód walczyć z Niemcami. Po kilku tygodniach Rosjanie rozmyślili się, przebrali nas z powrotem w stare łachy i wywieźli za Moskwę do Karbowa, gdzie mieliśmy piłować las na opał.
Pewnego dnia ładowaliśmy zrąbane drzewo na wagony, gdy podjechał pociąg z rosyjskimi żołnierzami, których uwolniono z niemieckiej niewoli. Dowiedzieliśmy się od nich, że za to, że się poddali Niemcom, zostali przez sowiecki sąd skazani na 8-10 lat łagru. Właśnie wieziono ich na miejsce zsyłki. Praca, którą wykonywaliśmy była bardzo wyczerpująca, a wyżywienie nędzne. Mieliśmy tego dosyć. Wraz z kolegami: Dębowskim, Sawickim, Żylińskim postanowiliśmy uciec do domu. Zdecydowaliśmy się na ucieczkę, pomimo tego, że tych którzy zrobili to wcześniej złapano i pobitych przywieziono z powrotem do naszego obozu. Następnie osądzono ich i wywieziono w nieznanym kierunku. Pożegnaliśmy się z tymi co pozostali, a było ich 40 mężczyzn i 15 sierpnia 1944 roku ruszyliśmy na zachód.
Szliśmy czwórką całą noc przez lasy, rzeki, błota, aby dalej od obozu. W dzień spaliśmy w wysokiej trawie. Wieczorem znów ruszaliśmy w drogę i tak co noc, w kierunku Gwiazdy Zachodniej. Niedaleko Smoleńska zobaczyliśmy w polu kilka domów. Kolega Dębowski i Sawicki poszli do tych chat prosić o jedzenie, ja z Żylińskim zostaliśmy w polu. Po pewnym czasie zobaczyliśmy, że z chaty, do której weszli koledzy wymknęła się kobieta i poszła do innego domu. Wkrótce wróciła z uzbrojonym milicjantem. Milicjant wyprowadził naszych kolegów z chaty i poprowadził na wieś. Nagle nasi towarzysze rzucili się na milicjanta, powalili go na ziemię, zabrali mu broń i pobiegli w stronę lasu, który był po drugiej stronie osady. Więcej ich nie widzieliśmy, zostaliśmy we dwóch.
Żwawo ruszyliśmy dalej w długą drogę. Szliśmy tak, aż zobaczyliśmy światła jakiegoś miasta, to był Smoleńsk. Ominęliśmy miasto i znów szliśmy nocami w stronę Gwiazdy Zachodniej. Pewnego dnia rozpaliliśmy w lesie ognisko, a później poszedłem nakopać ziemniaków na pobliskim polu. Gdy kopałem ziemniaki zaskoczył mnie ruski oficer na koniu. Kazał mi podać dokumenty i wytłumaczyć się, co robię na polu. Żadnych dokumentów nie miałem więc oficer kazał mi iść za koniem. Posłusznie szedłem, a gdy zbliżyliśmy się do lasu, zwolniłem nieco, udając że zawiązuję sznurowadło. Gdy Rosjanin się nieco oddalił, dałem nura w gęsty zagajnik i jak mogłem najszybciej biegłem w głąb lasu. Oficer obejrzał się, dostrzegł, że mnie zgubił, podjechał do lasu i strzelał w gąszcz. Ja tymczasem zacząłem szukać swego kolegi. Ledwie trafiłem na wygaszone ognisko i kolegę Żylińskiego. Bardzo się ucieszył, na mój widok. Myślał, że zostałem zabity.
Razem poszliśmy dalej, aż do polskiej granicy. Przekroczyliśmy ją w pobliżu miejscowości Mołodeczno. Zobaczyliśmy przy drodze mały domek. Postanowiliśmy zajść tam, byliśmy bardzo wyczerpani i głodni. Gdy młody gospodarz domu zobaczył nas tak wymęczonych, zaprosił nas do swego domu. Swej żonie kazał nagrzać wody, abyśmy się umyli. Miał nas za bezdomnych starców. Jakież było jego zdziwienie gdy umyci i ogoleni usiedliśmy do stołu. Mieliśmy obaj z kolegą tylko po dwadzieścia lat i byliśmy młodsi od gospodarza. Po jedzeniu zaprowadził nas do stodoły byśmy się wyspali. Wieczorem zbudził nas i powiedział, że w pobliżu są tory kolejowe i wkrótce po nich będzie szedł pociąg towarowy do Wilna. Pociąg jedzie wolno, więc bez trudu można do niego wskoczyć i wyskoczyć z niego po przejechaniu Wilna.
Posłuchaliśmy rady gospodarza i tym sposobem 1 listopada 1945 roku, na Wszystkich Świętych, byliśmy w swoich domach. Wkrótce okazało się, że nasi koledzy Dębowski i Sawicki wrócili szczęśliwie do domów pięć dni wcześniej od nas. Spotkanie nasze było bardzo radosne. Po naradzie postanowiliśmy odbudować naszą placówkę i nadal walczyć z sowieckim okupantem w podziemiu.
W 1948 roku pierwszy wpadł Żyliński. Sąd skazał go na osiem lat więzienia. W tym czasie ożeniłem się. Nie minęło pół roku od wesela jak i mnie aresztowano. Zostałem wywieziony do Grodna i po śledztwie postawiony przed ruskim trybunałem. Uznano mnie za bandytę i skazano na pięć lat więzienia. Karę miałem odbyć na Syberii, mieliśmy budować jakieś miasto. Była zima, mrozy sięgały czterdziestu stopni, trudno było oddychać. W tych warunkach cięliśmy las na budulec. Ścięte drzewa cięliśmy w kiedra, w pichtę i wynosiliśmy nad brzeg rzeki o nazwie Tom. Wiosną gdy poziom wody wynosił około siedmiu metrów, wrzucaliśmy drewno w jej nurt. Niestety w dalszej części koryta rzeki tworzyły się zatory. Kazano nam likwidować je. Wchodziliśmy w tą lodowatą wodę rozbierając zawały. Wycieńczeni nadludzką pracą zesłańcy masowo ginęli. Jedni zamarzali w lesie, inni umierali od dyzenterii, inni w odmętach tej strasznej rzeki. Nie było dnia, aby nie zginęło czy zmarło ośmiu czy dziewięciu więźniów.
Bywały dni że było ich więcej. Znalezione trupy znoszono na miejsce zwane Łysą Górą i tam zakopywano w zbiorczych grobach. Miałem więcej szczęścia od tych ludzi, gdyż przydzielono mnie do budowy domku. W trakcie tej budowy szukano majstrów do ostrzenia pił. Zgłosiłem się gdyż umiałem to robić. Wzięto mnie do tej pracy i od tej pory ostrzyłem piły, siekiery. W tej brygadzie było nas trzech, mieszkaliśmy osobno w domku poza murem obozu. Trwało to do 1953 roku. Po śmierci Stalina przyjechał kierownik łagra i powiedział nam że Stalin „padoch”. Bardzo się ucieszyłem, tym bardziej, że przyszła decyzja o zwolnieniu mnie z niewoli. Kierownik obozu zaproponował mi, abym tu został, że dostanę dom i mogę sprowadzić tu swą rodzinę. Odmówiłem mu mówiąc, że jestem Polakiem i chcę żyć w swoim kraju. Odradzał mi taką decyzję mówiąc mi, że panuje tam głód i ludzie umierają z głodu, lepiej będę miał na Syberii.
W kwietniu 1953 roku wypuszczono nas z łagru. Spędziłem tam prawie pięć upiornych lat katorgi. Nie jestem w stanie opisać radości z powrotu do rodziny i domu. Przed wyjazdem dano nam kartki żywnościowe i wsadzono do bydlęcych wagonów. Tak dojechaliśmy do Nowosybirska. Na tym dworcu wyszedłem z kolegą z wagonu i schowaliśmy się w pobliskim lesie. Zrobiliśmy to z obawy, aby nie wywieźli nas nie wiadomo gdzie. Gdy pociąg odjechał, wyszliśmy z ukrycia, by zdobyć inne ubranie. Gdy dokonaliśmy tego, poszliśmy na dworzec i kupiliśmy bilety do Wilna. Do Wilna dojechaliśmy bez przeszkód.
Bardzo przeżyłem spotkanie z żoną i małym synkiem. Gdy wziąłem go na ręce zaczął wyrywać się ode mnie i krzyczeć „ mama, mama, to ruski”. Jakże to mnie zabolało, dopiero po kilku dniach już mnie się nie bał. Pierwszą rzeczą, którą trzeba było po powrocie z zsyłki załatwić to był paszport. Poszedłem w tej sprawie na milicję i paszport dostałem, ale bez zameldowania w Wilnie. Powiedziano mi, że jako skazany nie mogę mieszkać w Wilnie, mam sobie poszukać innego miejsca do życia. W więzieniu miałem kolegę z Nowej Wilejki, wtedy ta miejscowość nie była częścią Wilna. Brat mego kolegi był kierownikiem w fabryce. Pomógł mi się tam zameldować i załatwił mi pracę w fabryce. W tej fabryce pracowałem jako modelarz, robiłem z drewna formy do wykonania odlewów różnych przemysłowych rzeczy. Pracowało tam wielu Polaków, mówiliśmy więc tylko po polsku. Po kilku latach otwarto granicę z Polską i ci, którzy mieli w niej rodzinę , mogli tam pojechać. W Polsce, w Krotoszynie mieszkała moja siostra, pojechałem ją odwiedzić. Nie widziałem jej od dawna, więc były łzy i wspomnienia. Rozmawialiśmy o naszym życiu, partyzantce, więzieniu, łagrze. Sąsiad mojej siostry ostrzegł mnie, abym uważał do kogo to mówię, gdyż w Polsce też rządzą komuniści, mogą mnie aresztować.
Upłynęło wiele lat, wszystko się uspokoiło, znów mieszkam w Wilnie. Walczyliśmy z Niemcami o wolną Polskę w ramach Armii Krajowej jako ochotnicy Wojska Polskiego. Polska o nas pamięta. Należę do Związku Armii Krajowej, pełnię tam funkcję skarbnika. Tak się składa, że mieszkam blisko mogił moich kolegów z AK, spoczywających w Koloni Wieleńskiej. Chodzę tam często i dbam o ich groby, sadzę kwiaty i sprzątam. Będę to robił dopóki wystarczy mi sił.
Mieszkam ze swoją żoną Reginą we dwoje, gdyż moi synowie już dawno założyli własne rodziny. Cieszymy się, że wykształcili się i pracują. Dzięki nim mamy wnuki i prawnuki.
Jestem odznaczony Krzyżem Zesłańców Sybiru, Krzyżem Kawalerskim, Krzyżem za Wolność i Niepodległość, Medalem Pro Memoria, Medalem Europy i innymi odznaczeniami.
Awansowano mnie na stopień podporucznika 9 maja 2001 roku, na porucznika 17 maja 2006 roku.
Wspomnienia opracował
Grzegorz Krysiewicz
Turniej Strzelecki o Puchar Dyrektora M-GCKiS
W piątek 15 stycznia na Strzelnicy w Zespole Szkół w Choroszczy, która jest prowadzona przez Stowarzyszenie Pamięć i Tożsamość „Skała” odbędzie się Noworoczny Turniej Strzelecki o Puchar Dyrektora M-GCKiS. Po dwóch ostatnich turniejach dla dzieci i młodzieży, dorośli prosili aby zrobić turniej także dla nich. Więc w najbliższym turnieju nie ma ograniczeń wiekowych dla uczestników. Zapraszamy więc wszystkich chętnych! Początek turnieju o godz. 17 – zapisy bezpośrednio przed turniejem.
Do czasu turnieju można podszkolić swoje umiejętności strzeleckie pod czujnym okiem instruktora Piotra Waczyńskiego w najbliższy piątek w godz. od 16 do 19. W treningach może uczestniczyć każdy chętny, bez względu na wiek. Zapraszamy!
Walne Zebranie Członków Stowarzyszenia
Zarząd Stowarzyszenia Pamięć i Tożsamość Skała informuje, że w dniu 28.01.2016 w Muzeum Wnętrz Pałacowych w Choroszczy o godzinie 18.00 odbędzie się walne zebranie członków Stowarzyszenia.
Radosnych Świąt!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia wszystkim członkom i sympatykom Stowarzyszenia Pamięć i Tożsamość Skała życzymy wielu Łask Bożych, zdrowia oraz pokoju w rodzinach. Życzymy również abyśmy umieli radować się z naszej Ojczyzny i potrafili znaleźć siły do pracy dla niej.
Międzyszkolne Zawody Strzeleckie
Klub Żołnierzy Rezerwy „Podlasie” Ligi Obrony Kraju, Stowarzyszenie Pamięć i Tożsamość Skała i Centrum Kultury i Sportu w Choroszczy zapraszają na dzieci i młodzież na IV Zawody Strzeleckie, które odbędą się na Strzelnicy Stowarzyszenia Pamięć i Tożsamość Skała mieszczącej się w Zespole Szkół w Choroszczy w niedzielę 6 grudnia o godz. 10
Kto może startować?
Dzieci w wieku dowolnym (do lat 18)
Przewidujemy podział zawodników na 6 kategorii:
– dziewczęta, chłopcy w wieku przedszkolnym,
– dziewczęta, chłopcy klasy I-III szkoły podstawowej,
– dziewczęta, chłopcy starsze.
Dla zwycięzców przewidziane są nagrody od naszych sponsorów, puchary i dyplomy, a dla wszystkich uczestników nagrody niespodzianki.
Podczas zawodów dzieci czekające na swoją kolej będzie zabawiał animator, a dla Pań przewidziany jest pokaz kosmetyczny.
Przewidziany jest także występ muzyków z zespołu „Stary Port Białystok”.
Zasady:
– karabin pneumatyczny
– odległość do tarczy 10 metrów, przyrządy celownicze zamknięte
– postawa dowolna – sugerowana postawa podparta na stole.
– 3 strzały próbne (1 tarcza) + 10 ocenianych (3 tarcze).
Warunki:
– wpisowe 20,00 zł / dziecko – opłata startowa pobierana przez Klub Żołnierzy Rezerwy „Podlasie” na pokrycie kosztów organizacyjnych.
– Zapisy na miejscu turnieju od godz. 9
– Ważne jest aby dzieci młodsze były obecne wraz z ich opiekunami prawnymi, powyżej 13 lat dopuszczalna jest pisemna zgoda rodziców.
Przed zawodami zapraszamy dzieci (wraz z rodzicami) na treningi na strzelnicy:
– wtorki (od 10.XI) godz 18:00 – 20:00 (*wejście do 19:00) – strzelnica pneumatyczna LOK w Białymstoku ul. Lewandowskiego 5. (wjazd do LOK przy ul. Andersa – obok myjni samochodowej i fabryki mebli FORTE) – Możliwa wcześniejsza rezerwacja terminu.
– piątki (od 13.XI) godz 16:00 – 19:00 – strzelnica pneumatyczna w Zespole Szkół w Choroszczy, ul. Powstania Styczniowego 26A
Warunkiem udziału w treningu na strzelnicy w Białymstoku jest wpłacenie opłaty startowej, treningi na strzelnicy w Choroszczy są bezpłatne.
Zapraszamy wszystkich na mile spędzone, rodzinne chwile. Gwarantujemy udaną zabawę i zdrową, bezpieczną rywalizację.
Zaproszenie na promocję książki
Serdecznie zapraszamy na promocję książki pt. Wspomniana Wojenne. Spotkanie i dyskusja będzie miała miejsce w Książnicy Podlaskiej przy ul. Jana Kilińskiego 16 w Białymstoku w dniu 02 grudnia 2015 r. o godzinie 18.00.
Zaproszenie na prelekcję
Serdecznie zapraszamy na prelekcję pani Anny Dąbrowskiej poświęconą historii rodziny Moesów i jej wpływu na lokalną historię. Spotkanie odbędzie się w najbliższy czwartek (26.11) o godz. 18.00 w Muzeum Wnętrz Pałacowych w Choroszczy.
Wystąpienie w dniu 10. 11. 2015 r.
Wystąpienie w dniu 10. 11. 2015r. Podczas
uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej, poświęconej
przedwojennym kierownikom Szkół Powszechnych gminy Choroszcz
Szanowni Państwo , droga młodzieży
Nazywam się Grzegorz Krysiewicz, od kilku lat sprawuję funkcję prezesa Stowarzyszenia Pamięć i Tożsamość Skała z siedzibą w Choroszczy.
Jednym z głównych zadań stowarzyszenia( Pamięć i Tożsamość Skała) jest propagowanie lokalnej historii. Staramy się przypominać społeczeństwu wydarzenia, które w przeszłości tu na naszej Choroszczańskiej ziemi miały miejsce. Wraz z tymi zdarzeniami pragniemy też przypomnieć ludzi, którzy brali w tym udział. Wielu z nich bardzo zasłużyło się naszej gminie i ojczyźnie, a zostali zupełnie zapomniani. Przypominamy o nich stosując różne sposoby, najczęściej publikując teksty o tematyce historycznej, na łamach naszej lokalnej gazety czy na stronach internetu. Organizowaliśmy i organizujemy również uroczystości rocznicowe.
Proszę Państwa
Dzisiaj spotykamy się z dwóch radosnych okazji: pierwszą jest 97 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, drugą jest akt upamiętnienia przedwojennych kierowników Szkół Powszechnych z gminy Choroszcz. Wyjątkowość tych okazji wynika z faktu, że odzyskaliśmy wolność po 123 latach niewoli i zarazem czcimy grupę obywateli gminy Choroszcz, która wolność Ojczyźnie naszej wywalczyła. Oni to, po jej odzyskaniu, z oddaniem dla Polski pracowali. Zanim jednak do tego aktu przystąpimy, pragnę przedstawić Państwu choć kilka słów tła historycznego.
O przyczynach upadku tak potężnego państwa jakim była Polska, państwa które dominowało w Europie przez kilka wieków, mówiłem tu w tej szkole kilka razy na Lekcjach Historii. W wielkim skrócie można powiedzieć, że państwo nasze upadło na skutek wyczerpania ciągłymi wojnami, które trwały prawie sto lat, oraz z powodu braku silnego ośrodka władzy. Po wygaśnięciu linii Jagiellonów nastały czasy królów elekcyjnych. Wraz z nimi przyszła anarchia, korupcja, demoralizacja elit politycznych. Takie zjawiska zawsze prowadzą do upadku państwa. Skończyło się to rozbiorami i Polska zniknęła z mapy Europy. Oczywiście środowiska patriotyczne usiłowały odzyskać niepodległość poprzez wywołanie kilku powstań. Były one solidarnie tłumione przez zaborców. Powstanie Styczniowe z 1863 roku było najbardziej krwawym zrywem niepodległościowym. Przyniosło ono wielkie straty w ludziach, i wywołało niespotykane represje, głównie ze strony zaborcy rosyjskiego. Naród polski zakuto w surowy reżym policyjny, czyniąc z polaków obywateli drugiej
2
kategorii. Gorycz z przegranej walki, dyskryminacja, prześladowania, germanizacja i rusyfikacja wywołały w społeczeństwie trwałą nienawiść do zaborców. Na tym gniewie i chęci rewanżu wychowało się całe pokolenie Polaków.
Wreszcie w listopadzie 1918 roku udało się tą niepodległość odzyskać. Pokolenie Polaków czasami określane mianem „pokolenia Józefa Piłsudskiego” umiejętnie wykorzystało wybuch I Wojny Światowej i konflikt pomiędzy zaborcami. 11 listopada 1918 roku Józef Piłsudski wrócił do Warszawy. Jeszcze tej nocy rozpoczęły się walki z Ukraińcami o Lwów, a potem ze wszystkimi sąsiadami, o granice. W krwawym trudzie polskiego żołnierza i wysiłku całego społeczeństwa powstała II Rzeczypospolita. Pomimo straszliwych zniszczeń wojennych i strat w ludziach, zdolny i pracowity naród polski bardzo szybko stworzył silne i nowoczesne europejskie państwo. Był to zdumiewający sukces Polaków. W tym sukcesie niemały udział mieli polscy nauczyciele. To oni pokonali analfabetyzm i byli animatorami postępu w wielu dziedzinach życia społecznego i gospodarczego.
Po przegranej wojnie obronnej w 1939 roku ta grupa społeczna jako jedna z pierwszych padła ofiarą represji okupantów rosyjskich i niemieckich. Zawarte pomiędzy nimi 28 września 1939 roku „ Porozumienie o Granicach” zawierało uzgodnienia o wspólnym fizycznym likwidowaniu administracji polskiej, w tym inteligencji. W miesiącach jesiennych 1939 roku na terenie naszej gminy aresztowani zostali wszyscy przedstawiciele inteligencji, których Rosjanie zlokalizowali. W śród aresztowanych byli prawie wszyscy kierownicy Szkół Powszechnych z gminy Choroszcz. Zostali oni osądzeni na wieloletnie więzienie i do marca 1940 roku wywiezieni do gułagów w głąb Rosji. Z siedmiu kierowników szkół, czterech zginęło z rąk Rosjan. Byli to: Jan Hołub, Czesław Sucharski, Jan Mancewicz, Leonard Prystrom. Dwóch zginęło z ręki niemieckiej, byli to: Antoni Bućko i Józef Świrniak. Ocalał jeden, Władysław Kurczak, który odbywając wyrok w łagrze sowieckim, dostał się do armii Andersa.
Jako że Rosjanie wyznawali zasadę niszczenia przeciwników politycznych aż do korzeni, 13 kwietnia1940 roku aresztowano ich rodziny i deportowano wraz z innymi mieszkańcami gminy na Syberię. Ponad dwustu naszych rodaków umieszczono w łagrach, gdzie umierali z głodu i z zimna. Cisza o zbrodniach na Polakach, jaka zapadła po 1945 roku miała sprawić, że po milionach ofiar niemieckiego socjalizmu i rosyjskiego komunizmu, społeczeństwo miało zapomnieć. Polacy, mieli zapomnieć o tych wspaniałych ludziach, którzy dla Polski gorliwie pracowali w czasie pokoju, a w czasach wojny walczyli za nią z bronią w ręku. Dla niej też cierpieli i tracili życie.
Szanowni Państwo
Dlatego też każda taka osoba, którą przywrócimy do społecznej pamięci jest tak ważna, ma to ogromne znaczenie dla polskiej tożsamości i dla prawdy historycznej. Służy to też przywróceniu zapomnianym, czy nieznanym, osobistej godności i należnej pamięci.
W polskiej tradycji jest tak, że z okazji świąt narodowych odznacza się
3
zasłużonych obywateli medalami. My nie mamy takich uprawnień, ale możemy uhonorować ich tablicą pamiątkową. Pragniemy, aby ich postawy życiowe i oddanie naszej Ojczyźnie – Polsce były przykładem dla następnych pokoleń Polaków. Niech ich nazwiska błyszczą w pełnej chwale, na tej mosiężnej tablicy, którą dziś odsłonimy na murach Zespołu Szkół w Choroszczy.
Chwała bohaterom !
Szanowni Państwo
Proszę teraz moich kolegów ze Stowarzyszenia Pamięć i Tożsamość Skała o przedstawienie skróconych życiorysów osób, które pragniemy uhonorować, umieszczając ich nazwiska na tablicy pamiątkowej. Chcę nadmienić, że życiorysy naszych bohaterów nie są pełne z uwagi na upływ czasu i ograniczone źródła informacji. Zostały opracowane na podstawie danych zebranych od rodzin, z relacji innych osób, oraz wiedzy uzyskanej z Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie oraz Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku.
Jan Mancewicz
Jan Mancewicz urodził się 6.12. „o godzinie 4 po północy” 1906 roku w Suwałkach. Matka –Maria, wówczas 25 letnia kobieta była służącą i osobą stanu wolnego. Co ciekawe akt urodzenia wystawił ks. Jałbrzykowski, późniejszy arcybiskup wileński. Czytaj dalej