O Florianie Piłasiewiczu

Polska Organizacja Wojskowa to tajna organizacja wojskowa powołana z inicjatywy Józefa Piłsudskiego w sierpniu 1914 r., z połączenia Polskich Drużyn Strzeleckich i Związku Walki Czynnej. Komendantem głównym do lipca 1917 r. był Józef Piłsudski, a po nim Rydz Śmigły.

Naczelne organy organizacji to:

  1. Komenda Naczelna

  2. Komendy Okręgowe

  3. Komendy Obwodowej

  4. Komendy Lokalne

Polska Organizacja Wojskowa Komenda Lokalna w Choroszczy powstała dopiero 7.10.1917 r. Istniało kila przyczyn tak późnego zawiązania POW w Choroszczy. W zaborze rosyjskim dobrze pamiętano skalę represji, najpierw po powstaniu listopadowym, a potem po styczniowym. Strach przed zemstą okupanta, prawo rosyjskie zabraniające jakichkolwiek działalności opozycyjnej oraz bliskość administracji carskiej w Białymstoku, studziły zapędy patriotów. Nic się nie zmieniło po zajęciu Białegostoku przez Niemców 13 sierpnia 1915 r. Zmienił się tylko okupant. Zniszczona Choroszcz wpadła w żelazne szpony niemieckich nakazów i zakazów. Zakładaniu organizacji narodowowyzwoleńczych również nie sprzyjała struktura społeczna Choroszczy. Ponad połowę mieszkańców stanowiła ludność żydowska, zrusyfikowana ludność prawosławna, było też trochę Niemców, oraz uciekinierzy wojenni różnych nacji. Te grupy społeczne nie były zainteresowane powstaniem Państwa Polskiego. Donosy, aresztowania i wywózki do Niemiec były na porządku dziennym.

W 1914 r. najsilniejszą Komendą POW w okolicy była Komenda w Łomży. To ona oddziaływała na cały region. Wystarczy wymienić np. Sejny czy Krypno, w którym proboszczem był wielki patriota i działacz społeczny ks. Paweł Grzybowski. Moim zdaniem to on co najmniej współorganizował Krypniańskie POW, za co był przez Niemców prześladowany. Jeden z członków POW z Krypna – Brzoztowski Stefan, w porozumieniu z mieszkańcem Choroszczy Bolesławem Bosko, organizuje komórkę POW w Choroszczy. Komórka liczy początkowo ok. 19 osób, a w roku następnym wzrasta do ok. 40. Wśród nich, od początku byli znaczni obywatele Choroszcz, w tym proboszcz parafii katolickiej ks. Adam Ostrowski. Myślę że to za jego przyczyną POW w Choroszczy tak szybko się rozwinęło. Do POW wstąpywali przede wszystkim ludzie młodzi, trzydziestu z nich nie ukończyło 25 lat.

Na przełomie lipca i sierpnia 1918 do POW Komenda Lokalna w Choroszczy, w wieku lat 16 wstępuje Florian Piłasiewicz, wraz z bratem Piotrem. Od początku posługuje się pseudonimem „Zuch”.

Od 12 listopada 1918 r rozpoczyna się rozbrajanie Niemców przez członków POW w samej Choroszczy, a potem w dalszej okolicy. Wszystkie zdobyte wyposażenie wojskowe wysyła się za Narew do tworzącego się w Łomży Wojska Polskiego .Trwa to do 16 listopada gdy Niemcy powrócili do Choroszczy. Pierwszą decyzją Niemców było aresztowanie ks. Adama Ostrowskiego, uznających go za jednego z głównych wrogów Niemiec .Ksiądz Ostrowski został szybko odbity przez członków POW, a wszyscy spaleni spiskowcy uciekli za Narew, gdzie nie sięgała władza Niemców. Pozostali Peowiacy od 16 listopada 1918 do19 lutego 1919 r. prowadzili akcje partyzanckie, począwszy od wywiadu do sabotażu, wspomagani oddziałem POW z Łomży, który rozlokował się w Jeżewie.

Wielka aktywność Choroszczańskiego POW pozwala przypuszczać, że również Florian Piłasiewicz, znany z odwagi i siły fizycznej, której powodem jak twierdzi rodzina był fakt posiadania zrośniętych żeber, brał w tych licznych akcjach udział. Znajomość z Peowiakami z Łomży poskutkowała tym, że po rozwiązaniu POW 29 lutego 1919, Florian Piłasiewicz wraz z kolegami uciekł z domu do 33 pułku piechoty Wojska Polskiego utworzonego w Łomży 13 listopada 1918 r.

Florian Piłasiewicz w 33pp w Łomży 1919 r.

Pułk składał się z młodzieży pochodzącej głównie z POW, która była zahartowana w konspiracji i walce. Ten doskonały materiał żołnierski kierowano do szkół podoficerskich. Tam również trafił Florian Piłasiewicz. Po czterech miesiącach skróconego kursu, z powodu planowanej przez Józefa Piłsudskiego ofensywy wschodniej, w lipcu 1919 r dostaje urlop w celu odwiedzenia rodziny. Przychodzi z Łomży do Choroszczy pieszo wraz z kolegami. Swym przybyciem sprawił, że matka Anna z domu Buczyńska i ojciec Piotr Piłasiewicz byli przez kilka dni bardzo szczęśliwi. Bracia – Piotr, Paweł Józef, Aleksander, Feliks z dumą gościli dzielnego żołnierza. Wspomnienia, rozmowy o wojsku, przyszłej wojnie, spotkania z kolegami z POW sprawiły, że urlop przepłynął błyskawicznie. Kiedy odchodził zrozpaczona matka powiedziała: Florka już nigdy nie zobaczę. Tak też się stało. Bezpośrednio po powrocie do jednostki Florian otrzymuje stopień kaprala.

Florian Piłasiewicz z siostrzeńcami

 
Florian Piłasiewicz z kolegami z POW 1919 r.

1 sierpnia 1919 r 33pp wyruszył na front białoruski północny. Przez Białystok, Baranowicze, Lidę, pod Kleck, gdzie 6 sierpnia 1919 r rozpoczęły się ciężkie walki frontowe. 23 sierpnia walki o Łużki i Plissę, 16 października obrona Lepla, 19-21 październik obrona Uszacza, 4 listopad ofensywa nad Dżwiną i ponowne zdobycie Uszacza. 20 stycznia 1919 atak sowiecki na Homel i jego obrona, która skończyła się dla Floriana Piłasiewicza tragicznie.

Około godz. 9-10 podczas szturmu bolszewików Florian Piłasiewicz poległ śmiercią bohaterską w walce wręcz, bo skończyła się amunicja. Wraz z nim zginęło kilkunastu kolegów, gdyż nie chcieli się poddać. Ci, co się poddali zostali bestialsko pomordowani. Wściekłość bolszewików była tak wielka, że porąbali szablami zabitych w tym i Floriana Piłasiewicza. Drugiego dnia na polu bitwy rozpoznał go znajomy z Homla i pochował jego szczątki na miejscowym cmentarzu katolickim. Prawdopodobnie był cmentarz Nowobielski, najstarszy cmentarz w Homlu czynny do 1967 r. Losy 33 pp, w tym Floriana Piłasiewicza opisał w swych pamiętnikach sierżant Władysław Goliczewski, towarzysz broni z tego samego batalionu.

20 stycznia 1919 r. od rana trwała walka o most na kanale łączącym jezioro Homel z rzeką Sują .Cytat z pamiętnika str. 86 ,, Bolszewicy zajęli już most, wystawiając po drugiej stronie kanału maszynki i obsadzili zabudowania folwarczne.

Pada rozkaz ,, bagnet na broń” i ,,szturm”. Opuszczamy sad z głośnym -Hura!- wpadamy na dziedziniec folwarczny .Bolszewicy czując swoją przewagę liczebną i połechtani zajęciem miasteczka , z całym spokojem przyjmują walkę wręcz. Chłopy rosłe jak dęby ,gdzie się z nimi siłować naszym dzieciakom, wydaję zatem rozkaz sekcji szturmowej, ,,salwa granatami”. Reszta wiary z kolana puka do biegnących. To poskutkowało. Bolszewicy cofają się, a my gonimy do mostu.

Podporucznik Zalas z granatem w garści, wyprzedził nas o kilkanaście kroków i niepomny na niebezpieczeństwo prze co sił bolszewikami. Za nim podporucznik Rozwadowski z pistoletem w dłoni, ja sierżant Kotaś Wiktor z ,,dwunastki” i reszta naszych chłopców. Z przeraźliwym – hura-aaa! Hura-aaa! – dopadamy mostu. Tu bolszewicy rzygneli nam w oczy długą serią pocisków dobrze wycelowanych karabinów maszynowych i zarzucili wielką ilością granatów ręcznych. Powstaje krzyk i przeraźliwe jęki! Podporucznik Zalas dopadł jednak przeciwległego brzegu kanału i rzucił granat pod karabin maszynowy, zostając przyjem ciężko ranna w oba uda. Ci co wpadli na most zostali na nim bądź zabici, bądź ranni. Reszta zatrzymała się pod mostem. Rozwadowski, Kotaś, ja i kapral Piłasiewicz, dziwnym trafem, zostajemy na razi cali wśród jęczących kolegów. Wycofujemy się więc z mostu w bardziej bezpieczne miejsce. Podporucznik Rozwadowski obejmuje teraz dowództwo nad rozbitkami. Ja z sekcją szturmową zajmuję stanowisko ogniowe u wylotu drogi na most i zabawiam się w walkę ogniową. Rozwadowski spomiędzy zabudowań wspiera nas ogniem, odgryzając się tym, którzy włażą mu z tyłu na pięty. Jednocześnie szykując oddział do ponownego szturmu. ,,Szturmówka” przeplata ogień broni ręcznej rzutem granatów. Najbardziej celującym w tym sporcie i imponującym odwagą jest jak zwykle, kapral Piłasiewicz. Ranny w nogę ,niewycofujące się, lecz stojąc w deszczu kul, ze spokojem bawiącego się dziecka, pięknym łukiem rzuca granat po granacie na drugi brzeg kanału, gdzie w śniegu czernił się pysk wrogiej maszynki. Na zwróconą uwagę w sposób ojcowski, żeby się zbytnio i niepotrzebnie nie wystawiał na cel, bo może szpetnie oberwać ,ten siedemnastoletni dzieciuch pali szczerym, serdecznym śmiechem w odpowiedzi, że dziś trudno będzie wycyganić się śmierci. Zresztą, stojąc dalej się rzuca” …Czyż nie miał racji…? Wreszcie wypada podporucznik Rozwadowski do szturmu na ten ogromny most. <<Szturmówka” otwiera szybki ogień, chcąc wesprzeć szturmujących. Jednak i ten wysiłek nie osiąga celu, gdyż Rozwadowski ze strzaskanym udem pada przy moście. Szturm złamuje się ze stratą kilku ludzi. Z kolei obejmuję dowództwo nad resztą ludzi i nie próbując już wariackich szturmów na dobrze broniony i obficie krwią zlany most zamykam ogniem wszelkie wejścia między stodołami folwarcznymi i postanawiam bronić się do czasu nadejścia pomocy. Lecz stan naszego uzbrojenia i tego dokonać nie pozwala. Mamy wprawdzie aż cztery maszynki, dwie nasze i dwie które przyniosła z sobą ,,dwunastka” z opuszczonego miasteczka, ale nie posiadamy do nich pocisków. Amunicja została w opuszczonej reducie, gdzie w najlepsze gospodarzyli już bolszewicy. W końcu zabrakło naboi i do karabinów ręcznych, nie mówiąc o wyrzuconych granatach. Broniliśmy się więc bagnetami. Mimo naprawdę nadludzkich wysiłków tej naszej garstki, zostaliśmy prawie zalani przez Moskali. Stopniowo następowała kapitulacja. Walka rozpadła się na kilka miejsc, gdyż wiara barykadowała się w stodołach, broniąc rozpaczliwie dostępu do nich. Myśl, że mamy złożyć broń i pójść do niewoli, nie mogła żadną miarą pomieścić się nikomu z nas w głowie. Kotaś, Grzanko, Lewandowski, ranny Piłasiewicz i jeszcze kilku ludzi, przyparci do chlewni, bronili się jeszcze. Wreszcie Grzanko oddaje ostatni strzał i kładzie trupem sowieckiego komisarza. W zamian otrzymuje pięć pchnięć bagnetem w pierś. Piłasiewicz trzymając za lufę, młóci po łbach bolszewików, aż dudni, w końcu pada w biel śniegu ugodzony kulą w serce. Dzielny był ten młodziutki peowiak! Kapral Rutkowski, któremu odłamek granatu rozszarpał brzuch, tak że nurzał się po prostu we własnych jelitach, został przygwożdżony bagnetem moskiewskim do ziemi. Ranny w udo podporucznik Rozwadowski dostaje trzy strzały w głowę aż mózg rozpryskuje się na wszystkie strony. Podporucznik Zalas widząc klęskę, z własnego pistoletu pali kulę w swoją piękną głowę. Reszta rannych strzelców w nieludzki sposób została podobijana za wyjątkiem Grzanki i kaprala Sokołowskiego, których na skutek stanowczej interwencji jakiegoś komisarza, zostawiono przy życiu wzięto do niewoli. Zostało na pobojowisku w tej krótkiej, chociaż zażartej i morderczej walce dwadzieścia pięć trupów z naszej strony 1 Dwadzieścia pięć młodzieńczych żyć w jednej godzinie wsiąkło z gorącą krwią w biały zimny śnieg”

Z tekstu wspomnień wynika że wściekłość bolszewików była tak wieka że porąbano szablami nie tylko zabitych, ale i wszystkich rannych. Jeńców w liczbie około trzydziestu na wyraźny rozkaz komisarza oszczędzono. Nie uniknęli jednak bicia i szykan. Obrabowano ich ze wszystkiego, co dla bolszewików stanowiło wartość. Następnie pognano jeńców do Witebska. Do rodziny dotarła informacja, że Florka poznał znajomy zamieszkały w Homlu i go pochował. Czy to był cmentarz Nowobielicki – najstarszy katolicki cmentarz w Homlu czynny do 1967r.? Czy to prawda? Czy Florian Piłasiewicz ma grób, a może leży w bezimiennej zbiorowej mogile jak inni żołnierze. Nigdy się tego nie dowiemy.

Jako podsumowanie niech będzie cytat ze strony 203 ,,Taką miał śmierć ten młody i nieustraszony żołnierz. Tak dzielnie i ze spokojem umierało tysiące naszej młodzieży, walcząc w obronie odradzającej się ojczyzny Wierni Ojczyźnie polegli w boju, nie doczekawszy wesołych dni, aby po szeregu krwawych walk, trudu i znoju, widzieć Ją wolną i potężną. Umarli zapomniani przez tych co żyją Kości Wasze bieleją hen na krańcach Rzeczpospolitej Mogiły Wasze zadeptane są i zaorane”

Florian Piłasiewicz brał udział w walce o niepodległą Polskę w ramach POW od lipca 1918r. do 19 lutego 1919r., oraz jako żołnierz WP w ciężkich walkach frontowych od 1 sierpnia 1919 do dnia bohaterskiej śmierci 20 stycznia 1920r. Jego życie i poświęcenie ojczyźnie winno być przykładem dla Polaków

Bibliografia:

Władysław Goliczewski ,,Walecznych tysiąc”, Grajewo 2008 r.

,,Historia streszczona” dokumenty POW Choroszcz odnalezione 1978 r. przez R. Lulkiewicza w Choroszczy

Wywiad z Jackiem Romanowskim,Ireną Sakowicz – członkami rodziny Piłasiewiczów, 2010 r.

Ten wpis opublikowano w kategoriach: Artykuły, Historia z tagami: , . Dodaj do zakładek ten link.

Komentowanie wyłączono.