Sybiracy

Ziemie te w okresie powstania styczniowego należały do ziemianina Kazimierza Kobylańskiego, znanego dowódcy powstańczego, który poległ 4 XI 1863 roku pod Miednią. .Kolonię, w kształcie koła o średnicy około dwóch kilometrów, założyli osadnicy wojskowi po wojnie z bolszewikami w 1920 roku. Działki o powierzchni kilkunastu hektarów nabyli od rządu za dogodne raty. Budynki każdy postawił na swojej działce po zewnętrznej stronie tak, że prawie wszystkie były w zasięgu wzroku. Żyli zgodnie, wzajemnie sobie pomagając zarówno w budowie zabudowań jak i pracach polowych. Część z nich razem uczyła się w szkole rolniczej w Krzyżewie, razem wstąpili do wojska w 1918 roku. Po zwycięskiej wojnie postanowili osiedlić się pod Zabłudowem. Prowadzone przez wykształconych młodych ludzi gospodarstwa dawały dobre plony, zapewniając rodzinom dobrobyt i spokojne życie. Razem bawiono się na weselach i razem chrzczono dzieci. W pierwszych dniach wojny 1939 roku nic się nie działo, ludzie spotykali się w domach i rozmawiali o zbliżających się Niemcach. Dopiero 17 września w niedzielę do wsi wkroczyły wojska niemieckie. Większość mieszkańców siedziała w domach , toteż Niemcy nikogo nie zaczepiali i poszli w stronę Dobrzyniówki. Wkrótce za nimi przyszli Rosjanie. Byli głodni, więc wyzbierali wszystkie jabłka w sadach i poszli na Zabłudów. W tym samym dniu w pobliskim lesie, pokazał się spory odział polskiej kawalerii. Mimo że mieszkańcy wsi ostrzegli ich o pobycie i Niemców i Rosjan zostali przez wrogów zauważeni i otoczeni. Cały dzień i noc był ostrzeliwany równocześnie przez Niemców i Rosjan las, w którym ukryli się polscy żołnierze . Następnego dnia słychać było pojedyncze strzały, dobijano rannych. Był to podobno oddział kawalerii z suwalskiej brygady, który 15-16 września wyrwał się z okrążenia spod Zambrowa i przeprawił przez Narew pod Strablą. Przez kilka dni zbierano poszarpane trupy polskich żołnierzy, których pochowano w zbiorowej mogile w lesie na polanie. W osobne jamy ściągnięto zabite konie.

Od huku armat we wszystkich domach wyleciały szyby. Dramat ten rozpoczął sowiecką okupację. Jesienią aresztowali kierownika szkoły w Rafałówce – Pana Franciszka Pulla, który pełnił także funkcję harcmistrza. Był wielkim patriotą , uczył młodzież miłości do ojczyzny. Zapłacił za to życiem, gdyż został zamordowany w Ostaszkowie. Wraz z nim aresztowano innych nauczycieli, a szkołę zamknięto. Aresztowano również miejscowych policjantów. 10 lutego1940 roku przyszła kolej na kolonistów z Zacisza. Władza radziecka postanowiła zemścić się na swych pogromcach z 1920 roku. Skoro świt wojsko otoczyło wieś nakazując natychmiastowe opuszczenie domów. Wszyscy bez wyjątku w pośpiechu pakowali niezbędne rzeczy oraz jedzenie. W panice niektórzy brali zupełnie przypadkowe przedmioty. Część żołnierzy o miękkim sercu, gdy byli sami, udzielało mieszkańcom wsi wskazówek, co brać z sobą.

Wszystkich załadowano w ten lutowy mroźny dzień na sanie i kawalkada ruszyła w stronę stacji kolejowej w Żedni Zapakowano ich do bydlęcych wagonów po 40 osób i zaryglowano drzwi. Wagon nie miał żadnych urządzeń sanitarnych i trzeba było, pokonując wstyd, swoje potrzeby załatwiać przy wszystkich do dziury w podłodze. Po środku wagonu stała koza, w której palono jeśli strażnicy dali drzewo. Raz dziennie dawano cienką zupę, 200 gram chleba i wiadro gorącej wody. Po kilku dniach do wagonów zajrzał głód, racje dostarczane przez strażników nie wystarczały. Skończyły się zabrane z domu zapasy, zaczęły się odmrożenia i choroby z przeziębienia. Podczas postojów wyrzucano zmarłych na śnieg i jechano dalej. Na Wielkanoc pociąg dojechał do Irkucka. Na samochodach rozwieziono zesłańców do trzech miejsc o nazwach: Toporek, Kwitek i Niżna Udaczna w okolicach Bajkału.

Ludzie mieli nadzieję, że na miejscu los ich ulegnie poprawie. Jakże złudne były to nadzieje, o czym przekonali się po dojechaniu na miejsce zsyłki. Rozładunek ubezpieczali żołnierze z karabinami wycelowanymi w ludzi. Następnie wszystkich zapędzono do, ogrodzonego drutem kolczastym, obozu. Za ostatnim więźniem zamknięto bramę Był to obóz dla wrogów władzy ludowej o zaostrzonym rygorze. Składał się on z kilkudziesięciu baraków dla więźniów i kilku dla obsługi. Dookoła las, bagna i komary. Mężczyzn zabrano do wycinki lasu, za co dostawali 400 gram chleba, pracowali pod nadzorem. Kto nie pracował, nie dostawał nic. Jedynym sposobem, aby dostać jedzenie był handel wymienny z tubylcami. Po jakimś czasie pozwolono chodzić dzieciom do rosyjskiej szkoły. Za to dawano 200 gram chleba. Później wolno było wychodzić po drzewo na opał.. Zimą mróz dochodził do 50 stopni, toteż odmrożenia były na porządku dziennym. Mróz nie zwalniał ani od pracy, ani od innych obowiązków. Latem plagą były komary i meszka, ludzie od ukąszeń mieli rany na ciele, które nie goiły się długo.

Los mieszkańców z Zacisza poprawił się dopiero po dwóch latach, gdy przeniesiono ich do rejonu Krasnojarskiego Kraju. Osiedlono ich w sowchozie Krasny Majak. Było to miejsce, w którym panował dużo łagodniejszy klimat. W sowchozie hodowano bydło, cielęta i mleczne krowy. Produkowano dla wojska masło, sery, pakowano je w beczki. W tej osadzie żyli Ukraińcy, Niemcy, Rosjanie oraz Polacy jeszcze przywiezieni za cara. Było tu więcej swobody i nikt zesłańców nie pilnował. Ludzi swobodnie spotykali się z sobą, w święta modlono się wspólnie na różańcu i do Matki Bożej, bo w niej tylko widziano ratunek. Nie bez znaczenia na poprawę sytuacji było podpisanie układu pomiędzy Sikorskim i Stalinem. Ambasada Polska w Krasnojarsku jak mogła, to pomagała swym obywatelom. Zakładano szkoły polskie, dostarczano zeszytów i książek. Otrzymane przez ambasadę paczki żywnościowe i ubraniowe rozdzielano pomiędzy Polaków.

Gdy układ został zerwany, traktowanie Polaków gwałtownie pogorszyło się. Skończyła się polska szkoła, zaczęła rusyfikacja. Wiele osób zmuszono do przyjęcia obywatelstwa radzieckiego. Tacy mężczyźni zostali natychmiast wcieleni do wojska, potem już nie mogli wyjechać do Polski. Niewola mieszkańców Zacisza dobiegła końca wiosną 1946 roku. Wydano dokumenty repatriacyjne, które uprawniały do powrotu do kraju. W kwietniu 1946 roku wsadzono wszystkich na furmanki i zawieziono na stację i znów jechali z obstawą aż do Brześcia. Chociaż wagony były takie same jak sześć lat temu, inny był nastrój, z radością wracano do domu. Pociąg przyjechał do Białegostoku i zatrzymał się w Starosielcach na dworcu. Z dworca znajomi i krewni zawieźli tych, co wrócili do wyśnionego Zacisza. Czekały na nich puste obrabowane domy i zabudowania. Pełni nadziei i entuzjazmu wzięli się do odbudowy gospodarstw. W Zaciszu znów tętniło życie.

 

Lista wywiezionych rodzin

1.Antoniego Cieśluka

2.Józefa Dąbrowskiego

3.Nikodema Grzegorczyka

4.Jakuba Hancewicza

5.Jana Hancewicza

6.Aleksandra Lewonowskiego

7.Bronisławy Łoś

8.Dominika Łosia

9.Jadwigi Markowskiej

10.Aleksandra Puchalskiego

11. Marii Piekarskiej

12. Albina Sokólskiego

13.Wincentego Szołkowskiego

14.Zygmunta Szczepańskiego

15.Adeli Trypuć

16.Heleny Zdanowicz

17.Alojzego Walendziuka

Ten wpis opublikowano w kategoriach: Artykuły, Historia z tagami: , , , , , , , . Dodaj do zakładek ten link.

Komentowanie wyłączono.